Pod koniec października ukazała się autobiograficzna książka Kuby Wojewódzkiego, słynącego z głębokiej pogardy wobec celebrytów, piszących książki, zwłaszcza na swój temat.
Niestety, samozwańczy "król TVN-u" zaczął zamęczać swoim dziełem gości i widzów swojego programu na długo nim książka trafiła do księgarń. W zasadzie cały jesienny sezon upłynął pod znakiem autopromocji prowadzącego. Mimo wytężonych wysiłków, książka została przyjęta dość chłodno, być może dlatego, że liczy blisko 500 stron.
Nie do końca też wiadomo, o co chodziło autorowi. Wydaje się, że chciał olśnić czytelników błyskotliwą inteligencją i dystansem do siebie, a wyszła z tego sprawa dla terapeuty.
W rozmowie z magazynem Flesz Anna Mucha przyznaje, że też nie zrozumiała, dlaczego Nieautoryzowana biografia w ogóle powstała. *
Mucha i Wojewódzki *byli parą 15 lat temu. Rozstali się w przyjaźni. Ania wyjechała wtedy do Nowego Jorku na kurs aktorski w szkole Lee Strasberga, kiedy wróciła do Polski, po prostu już się z Kubą nie zeszli. Relacje między nimi pozostały ciepłe, a Mucha jest jedną z nielicznych osób, które Wojewódzki życzliwie wspomina w swojej książce.
Aktorka daje do zrozumienia, że gdyby postąpił inaczej, to ona też mogłaby wyciągnąć parę asów z rękawa.
Trzeba pamiętać, że jestem jedną z nielicznych osób, które wiedzą i ciągle pamiętają, jaki Kuba naprawdę jest w łóżku - przypomina. Byłam zaskoczona powstaniem tej książki. Nie wiem, może ktoś tu musiał spłacić kredyt? Z drugiej strony wolę, żeby to była spłata kredytu niż testament.