Weronika Rosati, jak na razie, ma na koncie ponad 50 ról, wyliczając gościnne. Ciężko w to uwierzyć, bo aktorka, bardziej niż ze swojego dorobku zawodowego, znana jest z burzliwego życia prywatnego, tym bardziej, że niektóre spośród jej rozstań kończą się w sądzie.
Ku niezadowoleniu Weroniki, w pamięci widzów zapisały się zwłaszcza te sceny, w których główną rolę odgrywają jej piersi. Rosati zapewnia w wywiadach, że takich epizodów były tylko trzy i gdyby mogła cofnąć czas, nigdy nie zdecydowałaby się pokazać biustu.
Niestety, aktor nie do końca może przewidzieć, które sceny z jego udziałem znajdą się w filmie. W przypadku Weroniki różnie z tym bywało. Na planie telewizyjnej wersji Dziecka Rosemary w reżyserii Agnieszki Holland jej rola miała być ponoć znacznie bardziej rozbudowana. Ostatecznie Weronika tylko mignęła na ekranie.
Jednak, jak zapewnia z dumą aktorka, to i tak dużo lepiej niż całkowite pominięcie w montażu. Rosati twierdzi, że to akurat jej się nie zdarzyło.
Mnie nigdy nie wycięli - uspokaja w Super Expressie. Jeśli w czymś zagrałam, to za każdym razem pojawiałam się na ekranie. W Stanach też już jestem znana. Zaprasza się mnie do różnych produkcji. Dostaję dużo propozycji castingów, co już jest dużym osiągnięciem. Najważniejsze to dostawać propozycje castingów, bo bez tego nie ma nic.
Rosati nie kryje żalu o to, że polskie media skupiają się głównie na jej niepowodzeniach, a nie sukcesach. Przez to powstaje mylne, jej zdaniem, wrażenie, że w Hollywood pojawia się tylko w epizodach i to pod warunkiem, że się rozbierze.
Gram nie tylko epizody, ale też główne role w USA - zapewnia w tabloidzie. Tylko o tym nikt nie pisze. Media wola skupiać się na moim życiu prywatnym. Niedawno zagrałam główną rolę w "Send it the movie", ale widocznie nie dla wszystkich jest to interesujące.