"Aniołki prawicy" robią karierę w polityce: dyrektorki NBP-u, asystentka Dudy i nowa żona niewiernego posła
Znaleźliśmy też jednego "zbuntowanego anioła". Jak myślicie, kogo?
Od kilku dni bohaterkami mediów są dwie dyrektorki Narodowego Banku Polskiego, obdarzone blond włosami i perfekcyjnie wymodelowanymi brwiami Kamila Sukiennik i Martyna Wojciechowska. Chociaż ich wysokie pensje oraz wciąż tajemnicze kompetencje świadczą raczej na ich niekorzyść, nie one pierwsze próbowały zawojować sferę publiczną.
Prawica ma raczej szczęście do swoich "aniołków", bo wcześniej sił w polityce próbowały między innymi młode działaczki Prawa i Sprawiedliwości. Chociaż ich losy potoczyły się różnie, i tak znalazły ostatecznie dobre posady.
Zobaczcie inne "aniołki". Domyślacie się, kto jest "zbuntowanym aniołem" polskiej prawicy?
Od kilkunastu dni bohaterkami mediów są "aniołki NBP-u". Dwie dyrektorki: Kamila Sukiennik i Martyna Wojciechowska trafiły na strony gazet i portali internetowych, gdy media dotarły do szczegółów ich karier u boku Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego.
Okazało się, że dwie ponętne blondynki mają zarabiać w NBP kolosalne pieniądze: w przypadku Wojciechowskiej miało to być nawet 65 tysięcy miesięcznie. Niestety, mało wiadomo o kompetencjach, dzięki którym aniołki NBP-u dostały dyrektorskie stanowiska.
Wojciechowska była jeszcze dodatkowo radną sejmiku mazowieckiego. Niestety, przez ośmioletnią kadencję miała odezwać się tylko raz, gdy składała ślubowanie.
"Z nieznanych mi powodów czepiono się dwóch pań dyrektor. To brutalne, prymitywne, seksistowskie pastwienie się nad dwoma matkami, nad ich dziećmi, nad ich mężami. wszyscy w Warszawie są tym zbulwersowani" - broni swoich "aniołków" szef, Adam Glapiński.
Mało kto pamięta, ale osiem lat temu Jarosław Kaczyński próbował zawojować serca wyborców własnymi "aniołkami". Na plakatach PiS-u pojawiło się więc siedem młodych działaczek partii, które z rozwianym włosem i szerokimi uśmiechami zachęcały do oddania głosu na Prawo i Sprawiedliwość.
Losy "aniołków Kaczyńskiego" są przedziwne i dramatyczne. Dość niespodziewaną karierę zrobiła Ilona Klejnowska, która, choć nie weszła do Sejmu, pracowała tam w biurze prasowym. Kilka lat później wyszła za mąż za Mariusza Kamińskiego, tego samego, który oszukiwał na kilometrówkach i nie chciał wrócić do żony, która napisała dla niego psalm.
Innym "aniołkiem", który zrobił zawrotną karierę w polityce, jest Magda Żuraw. Dziewczyna najpierw nawoływała do spalenia słynnej tęczy na warszawskim placu Zbawiciela, a potem wylądowała jako... asystentka Andrzeja Dudy w Parlamencie Europejskim. Po wygranej w wyborach trafiła do Pałacu Prezydenckiego, ale wyleciała z niego po "wpadce", gdy na Twitterze przekręciła słowa głowy państwa.
To akurat dość niespodziewana wolta na scenie politycznej. Magdalena, za czasów kandydowania na prezydenta, była aniołkiem Leszka Millera. Po sromotnej porażce stwierdziła jednak, że lepiej będzie się jej żyło w roli ulubienicy prawicy. Dzisiaj cieszy się programem w TVP Info oraz statusek "pisarki wyklętej": Ogórek żali się, że media bojkotują jej książkę: "To ostracyzm. Mizoginia redaktorów!"
Czasem Magdalenę ponosi fantazja. Niedawno były aniołek Millera przyznał, że w trakcie wyborów, w których sama brała udział, głosowała na... Andrzeja Dudę: Ogórek wyznała, że... głosowała na Dudę!
Modelka Izabela Pek zasłużyła sobie na miano "zbuntowanego anioła" polskiej prawicy. Iza w maju ubiegłego roku ujawniła intymną relację, jaka łączyła ją z posłem PiS-u Stanisławem Piętą. Kobieta wyznała, że Staszek chciał głaskać ją po ciążowym brzuszku, a w chwilach wolnych od pieszczot omawiał z nią autorski plan zniszczenia terroryzmu.
Z biegiem czasu okazało się też, że Iza bardzo lubiła Andrzeja Dudę. Niestety, raczej nie można już nazwać jej "aniołkiem prezydenta", bo relacje między nimi są dość chłodne, żeby nie powiedzieć, oziębłe: Była kochanka posła Pięty straszy "teczkami" Andrzeja Dudę. "Szukam wydawcy, który nie boi się rządowych szantaży"