Cztery dni temu okazało się, że nie żyje Irena Dziedzic, legenda telewizji i wieloletnia prowadząca Tele-Echa. Dziedzic zmarła na początku listopada. Żyła samotnie, więc o jej śmierci nie wiedział nikt z bliskich, kto mógłby zorganizować pochówek. Jedyną nicią kontaktu, jaki nawiązała, były relacje z zakonnicami ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża w podwarszawskich Laskach. Tam, jeszcze za życia, Irena Dziedzic przeniosła prochy rodziców.
Gdy śledczy przez kilka tygodni szukali jej krewnych i wrócili z niczym, pochówek prezenterki zorganizowały właśnie zakonnice: Irena Dziedzic zmarła w biedzie i zapomnieniu. "Zwierzyła mi się z niewyobrażalnie niskiej emerytury"
Jak udało nam się dowiedzieć, odejście Ireny Dziedzic jest nie tyle smutne, co, być może, niepokojące. Do tego stopnia, że warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.
Śledztwo zostało wszczęte i od 6 listopada prowadzone jest postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Sylwii Ireny Dziedzic - komentuje w rozmowie z nami Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie, prokurator Marcin Saduś.
Postępowanie jest prowadzone nie tylko w kierunku tego przestępstwa, ale także przestępstw przeciwko mieniu na szkodę pokrzywdzonej, chodzi między innymi o niekorzystne rozporządzenie mieniem za życia należącym do pokrzywdzonej, jak również utratę dokumentów. W trakcie tego postępowania przeprowadzono sekcję zwłok pokrzywdzonej, nie wskazuje ona, aby do jej śmierci przyczyniły się osoby trzecie. Stwierdzono cechy niewydolności krążeniowo-oddechowej oraz zmiany chorobowe. Opinia końcowa z sekcji jeszcze nie wpłynęła.
Irena Dziedzic zmarła w wieku 93 lat.
Przypomnijmy, że spikerka próbowała poprawić swój los, przepisując mieszkanie na osobę, która chciałaby się nią opiekować.