Po latach nieobecności na scenie i sporadycznych występach w rolach jurorek w przeróżnych programach telewizyjnych, popularna w latach 90. grupa Spice Girls postanowiła ponownie się zejść, zapowiadając nową trasę koncertową i wywołując euforię wśród wiernych fanów. Tylko jedna "Spicetka" nie skusiła się na spotkanie po latach. Propozycja ponownej współpracy nie zainteresowała bowiem Victorii Beckham, najbardziej popularnej ze wszystkich członkiń zespołu, która prowadzi obecnie odnoszącą sukcesy markę modową pod swoim własnym nazwiskiem.
Wygląda na to, że dzięki temu uniknęła wizerunkowej wpadki. Chcąc zaangażować się nieco społecznie, a także podrasować własny PR, grupa włączyła się w zbiórkę pieniędzy na inicjatywę Gender Justice fundacji Comic Relief, która walczy o równouprawnienie płci. Spicetki wypuściły linię białych t-shirtów sygnowanych nazwą ich zespołu, z których pełen dochód miał zostać przelany na konto organizacji.
Najpewniej akcja przeszłaby bez większego echa, gdyby nie dziennikarze brytyjskiego Guardiana, których śledztwo ujawniło, że t-shirty Spice Girls produkowane były w Bangladeszu, w fabryce, której pracownice zarabiają miesięcznie poniżej 400-stu złotych. Na domiar złego, zeznania jednej z zatrudnianych tam osób wyjawiły, że działające przy produkcji kobiety padają regularnie ofiarą przemocy werbalnej oraz są skrajnie wycieńczone.
Na zarzuty portalu odpowiedziała fundacja Comic Relief. Organizacja wyraziła swoje oburzenie dokonanym odkryciem oraz orzekła, że wykonawca, któremu zlecona została sprzedaż koszulek, zmienił producenta bez informowania o tym zarządu fundacji czy zespołu Spice Girls. Podczas pierwotnego sporządzania umowy, na miejsce produkcji została rzekomo wybrana fabryka spełniająca wszystkie niezbędne standardy.
Nikt nie powinien być zmuszony do pracowania w warunkach, które zostały opisane w tym artykule – skwitowała fundacja.
Czy swoje niedopatrzenie Spajsetki przypłacą porażką trasy koncertowej?