Olga Frycz, córka znanego aktora Jana Frycza, stoczyła ciężka walkę o realizację marzeń o aktorstwie. Było tym trudniej, że, jak sama wyznała w wywiadzie, kłody pod nogi rzucał jej osobiście ojciec. Olga podejrzewa, że to przez niego nie dostała się za pierwszym razem na studia aktorskie.
Wiem, że coś komuś szepnął i za pierwszym razem nie dostałam się do szkoły teatralnej, o której marzyłam od najmłodszych lat - twierdziła wtedy.
Podejrzewała też ojca o to, że utrudnia jej start w zawodzie. Bez oporów uwierzyła w pogłoski, że kiedy Jan Frycz otrzymał propozycję zagrania w filmie Sanktuarium, do którego zaangażowano także jego córkę, postawił producentom ultimatum: albo ja albo ona. Skończyło się wyrzuceniem Olgi z pracy.
Mimo trudności, Olga nie straciła motywacji i mozolnie przebijała się w branży, podkreślając przy każdej okazji, że kompletnie niczego nie zawdzięcza ojcu. Wprawdzie wszystkie dzieci znanych aktorów tak mówią, jednak Oldze, którą tata porzucił w dzieciństwie w trojgiem rodzeństwa i odszedł do innej kobiety, akurat można uwierzyć.
Kariera Olgi układała się nieźle aż do zeszłego roku, kiedy zebrało jej się na zwierzenia w sprawie atmosfery panującej na planie serialu M jak miłość.
Pracowałam dłużej niż miałam zapisane w umowie - wspominała Frycz. Aktorki, które mówiły, że mają dzieci i muszą zwolnić nianię, słyszały: "A co, wyjdziesz z planu, wielka pani gwiazda?”. Nikt nikogo nie szanował, były wrzaski. Ludzie przychodzili do pracy sfustrowani, nienawidzili jej, ale bali się odejść, bo dziecko, kredyt.
Olga od tamtej pory nie dostaje ról. Inna sprawa, że odkąd została instamatką, to już o nie tak bardzo nie zabiega.
Swojej przyszłości też już nie wiąże z aktorstwem tylko z agroturystyką.
Za kilka lat chcemy się przenieść poza Warszawę - ujawnia w Super Expressie. Szukamy działki, na której wybudujemy pensjonat agroturystyczny. Takie marzenie. Chcemy prowadzić obozy sportowe dla dzieci, przyjmować gości, którzy będą chcieli odetchnąć. Musimy na to zarobić, ale damy radę.