Anna Lewandowska od wielu lat bardzo stara się, by przestać być postrzeganą jako żona swojego męża. Niestety nie pomaga jej w tym jednoczesne zapewnianie, że na wszystko zapracowała sobie sama. A trenerce faktycznie oddać trzeba, że zbudowała potężne imperium biznesowe "byAnn".
Miarą jej sukcesu są wyprzedające się błyskawicznie obozy treningowe, mimo że nie należą one do najtańszych przyjemności. Inna sprawa, że w Starej Wsi na matach pocą się głównie jej znajome celebrytki, które uwielbiają chwalić się dbaniem o formę pod surowym okiem Anny.
W tym roku wyzwanie postanowiła podjąć przyjaciółka Lewandowskiej, Marina Łuczenko-Szczęsna. Piosenkarka, która w zeszłym roku została mamą, raczej nie słynie z epatowania życiem na siłowni. W opisie do zdjęcia przyznała wprost, że nie trenuje regularnie, przez co obóz Anny jest dla niej sporym wyzwaniem.
Koniec świata! Jestem na obozie sportowym #CampByAnn. Uwierzcie mi, ja też nie dowierzam, że tutaj jestem! Muszę przyznać, że jest to dla mnie ogromne wyzwanie. Ponieważ nie jestem przyzwyczajona do regularnego wysiłku fizycznego, a co dopiero jeżeli ma to być kilka treningów dziennie.
Tak jak pisałam Wam kiedyś, nie będę ściemniać, że szczupłą sylwetkę zawdzięczam treningom. Nie oznacza to jednak, że mam dobrą kondycję. Nad tym teraz chcę się skupić. W tym roku postanowiłam wyjść ze swojej strefy komfortu i zawalczyć o swoją formę, a tym samym o swoje zdrowie, a przy okazji wyrzeźbić sylwetkę. Przyjechałam tu, aby się zmotywować do regularnego ruchu, dla duszy i ciała. Mam nadzieję, że uda mi się wytrwać - napisała.
Instagramowe wsparcie okazała jej sama Lewandowska.
Dajesz czadu! - napisała krótko.
Podziwiacie ją?