W maju miną trzy lata odkąd Maryla Rodowicz wróciła z Dubaju i odkryła, że mąż, Andrzej Dużyński spakował walizki i wyprowadził się z ich luksusowej rezydencji w Konstancinie. Decyzja Dużyńskiego dla wszystkich była sporym zaskoczeniem, a zwłaszcza jej uzasadnienie. Podobno mąż Maryli uznał, że w ich w związku za mało iskrzy i postanowił rozpocząć nowe życie po siedemdziesiątce.
Z czasem jednak wyszło na jaw, że zniechęcił go praktykowany przez żonę frywolny sposób gospodarowania prywatnością. Kiedy naskarżyła na męża w wywiadzie, że na starość zrobił się marudny, zaniedbany i po cichu podżera ciastka, Dużyńskiemu puściły nerwy.
W rewanżu zamówił konsultację w kancelarii adwokackiej, nie ukrywając, że rozważa zawarcie w orzeczeniu rozwodowym klauzuli o zakazie wypowiadania się na tematy związane z małżeństwem. Podobno zagroził też żonie, że jeśli nie skorzysta z okazji, żeby siedzieć cicho, to on przestanie płacić na jej utrzymanie.
Pomogło, ale Maryla i tak uważa, że mąż niewystarczająco o nią dba. Ostatnio dała do zrozumienia, że mąż tak na nią skąpi, że doszło aż do tego, żenie stać jej na wydanie płyty.
Wtedy głos zabrały dzieci piosenkarki, które nie mogą pojąć, po co w takim razie nadal trzyma 200-metrową willę w Konstancinie, o wiele za dużą jak na jej potrzeby, a której utrzymanie kosztuje mnóstwo pieniędzy. Wszyscy oczywiście rozumieją, że Maryla ma sentyment do tego miejsca, ale to jednak za drogo wychodzi...
Jędrek zaproponował Maryli, by zamieszkała w luksusowym apartamencie blisko niego - ujawnia informator Faktu. Nie musiałaby się martwić o pieniądze i miałaby syna pod ręką. Utrzymanie willi i sztabu ludzi, którzy przy nim pomagają, to koszt co najmniej 20 tysięcy złotych miesięcznie. Maryla nie mówi "nie", bo rozumie, że dzieci mają rację.
_
_
_
_