Chyba nie tak miał wyglądać poniedziałkowy poranek w polskich mediach, które ekscytowały się trzema oscarowymi nominacjami dla Zimnej Wojny, wieszcząc ekipie Pawła Pawlikowskiego złote statuetki. Okazało się, że Zimna Wojna nie otrzymała ani jednego Oscara, przegrywając z Romą Alfonso Cuarona.
Polacy w ogóle zostali prawie niezauważeni na gali, chociaż szeroko zrelacjonowali ją w mediach społecznościowych. Na czerwonym dywanie nie zobaczyliśmy Joanny Kulig, która po urodzeniu dziecka ma chyba nieco inne priorytety niż kariera w USA.
Paweł Pawlikowski po rozdaniu Oscarów nie brzmiał na wybitnie rozczarowanego werdyktem Akademii.
Było mniej więcej tak, jak się spodziewaliśmy, nic nas nie zaskoczyło - powiedział dziennikarzom. Trudno porównać gruszkę z pomarańczą. Po prostu [zdjęcia z filmu Cuarona] bardziej się spodobały członkom Akademii (...). Nie mam z tym problemu.
Reporterzy drążyli, czy ewidentna porażka Zimnej Wojny w starciu z Romą nie spędza Pawlikowskiemu snu z powiek. Chyba niezbyt, bo Polak z niewielką dozą irytacji stwierdził, że teraz zrobi sobie wakacje, bo jest już zmęczony sezonem nagród.
Dla nas Cannes jest bardzo ważne, nagrody europejskie są bardzo ważne, a tutaj jest inny świat. Różne inne zasady tu działają, ale i tak ludzie strasznie ten nasz film pokochali. To już strasznie długo trwało, a dramaturgia kolejnych nagród filmowych kulminuje się Oscarami. Teraz już jest koniec, pustka, zamęt w głowie, wakacje. I trzeba się znowu zakochać w kinie, bo po tym wszystkim można się odkochać - skomentował.
Warto zaznaczyć, że Netflix na promocję Romy wydał podobno 114 milionów złotych (!), więc dwa razy więcej niż kosztowało samo wyprodukowanie filmu. Pieniądze w tym wypadku faktycznie odegrały olbrzymią rolę, bo zapewniły obrazowi większą rozpoznawalność. Roma nie zdobyła jednak Oscara za najlepszy film.
Tego nie wiem i wydaje mi się to dość tajemnicze. "Roma" była tak naukowo ustawiona przez Netflix, żeby wszystko powygrywała. Może to był jakiś protest? - zastanawiał się Pawlikowski.
W Internecie nie brakuje negatywnych opinii, że Pawlikowski wypadł nieco zarozumiale, traktując Oscary jako zło konieczne. Padły bardzo emocjonalne komentarze, a "fani" chyba zapomnieli, że piszą o laureacie Oscara za film Ida:
Co za zarozumiały typ. Co za buc, widać, że sodówka uderzyła do główki... - czytamy na Facebooku.
Pawlikowski, który zdobył rozpoznawalność w świecie, raczej może sobie pozwolić na nieco ostrzejszą krytykę środowiska filmowego.
Co o tym myślicie?