Trwa ładowanie...
Przejdź na

Łepkowska dalej gnębi Rosati: "NIE WIDZĘ TWARDYCH DOWODÓW. Na razie to słowo przeciwko słowu"

0
Podziel się:

"Nie jesteśmy koleżankami" - dogryza scenarzystka, która dołączyła do grona wtrącających się w sytuację między aktorką a Robertem Śmigielskim.

Łepkowska dalej gnębi Rosati: "NIE WIDZĘ TWARDYCH DOWODÓW. Na razie to słowo przeciwko słowu"

Gdy Weronika Rosati po raz pierwszy powiedziała głośno o rozstaniu z Robertem Śmigielskim, nikt chyba nie spodziewał się, że lada moment wybuchnie skandal z ortopedą w roli głównej. Wydawało się, że byli partnerzy po prostu się nie dogadali, a mający problem z ułożeniem sobie życia prywatnego lekarz po raz kolejny będzie wychowywał dziecko ze związku, który się rozpadł.

Weronika zdecydowała się jednak udzielić wywiadu, który na zawsze zmienił jej życie. Aktorka opowiedziała bowiem o rzekomej przemocy, jakiej dopuszczać się miał Śmigielski i przy okazji przekonała się, jak wszyscy uwielbiają wtrącać się w cudze związki, wydając osądy i przesądzając o winie jednej strony. Przy okazji usłyszała kilka cierpkich słów: Rosati komentuje swój wywiad: "Jestem przedstawiana jak CHCIWA KŁAMCZUCHA I SZMATA. Było warto wystawić się na hejt"

Swoje "trzy grosze" do dyskusji wtrąciła też Ilona Łepkowska, która postanowiła ocenić oświadczenie Śmigielskiego. Scenarzystka stwierdziła, że wydaje się ono być wiarygodne, czym zdenerwowała Rosati. Ta z kolei, całkiem słusznie, zauważyła, że scenarzystka nie ma prawa wydawać sądów na temat jej sytuacji rodzinnej, bo przecież nie wie, co działo się za drzwiami: Weronika Rosati odpowiada Ilonie Łepkowskiej: "Skąd pani wie, co się działo w moim domu?"

Jakby tego było mało, Ilona postanowiła odpowiedzieć w ulubiony ostatnio sposób celebrytów na komunikowanie się między sobą, czyli przez post na Facebooku:

Pani Weroniko, jeśli stwierdzenie, że "oświadczenie Roberta Śmigielskiego wydaje mi się wiarygodne" powoduje u Pani tak nerwową reakcję to może wywołać tylko moje zdziwienie - pisze Łepkowska i odgryza się Rosati, jakoby broniła ortopedy, bo leczyła się u niego za darmo: (...) Żadna wizyta w klinice Carolina Medical Center u Pana Roberta Śmigielskiego ani żadna z odbytych tam przeze mnie operacji, badań czy zabiegów nie była darmowa. Za wszystkie zapłaciłam z własnej kieszeni, nie wszystkie zresztą wykonywał Pan Doktor Śmigielski. Na wszystko mam rachunki -zaczęła. Były to bardzo duże kwoty, bo prześladował mnie kilka lat pech kolejnych kontuzji ortopedycznych. Po odejściu Pana Doktora Śmigielskiego z CMC nie byłam u niego na żadnej wizycie, a gdybym była, zapłaciłabym za nią jak każdy pacjent. Zarzucanie mi, że korzystałam z darmowych wizyt jest zwykłym kłamstwem i obraża mnie.

Łepkowska nie zostawiła też suchej nitki na Rosati, która zaczęła się z nią "spoufalać" w mediach społecznościowych:

Istotnie, nie jestem Pani znajomą, choć Panią znam. Bo to nie to samo. Poznałam Panią wiele lat temu i byłam jako producentka "M jak miłość" - Pani pracodawcą. Potem wielokrotnie spotykałyśmy się na rozmaitych premierach, galach, festiwalach Ostatnio - na jubileuszu "M jak miłość", gdzie znowu Pani gra... Rzeczywiście, nie rozmawiałyśmy ze sobą nigdy zbyt długo, ale za to wielokrotnie. Nie jesteśmy koleżankami - trudno by tak było przy trzydziestoletniej różnicy wieku i pozycji zawodowej, jaka była między nami w chwili poznania się - wbiła szpilę Łepkowska.

_Jeśli chodzi o solidarność kobiecą, to nie jestem solidarna z jedną tylko płcią, tylko generalnie z ludźmi, którzy doznają krzywdy czy potrzebują pomocy. Prawda czy krzywda - choć oba słowa w języku polskim są rodzaju żeńskiego - nie mają płci. I od dawna mówię o tym jasno, narażając się na niechęć osób czy środowisk, które wyznają zasadę, że kobiecie wierzy się zawsze**. Ja - jeśli nie widzę twardych dowodów - czekam na nie. Tak jest i w tym wypadku. Na razie, przynajmniej dla mnie, jest tylko słowo przeciwko słowu.**_

PS. Moje nazwisko brzmi Łepkowska, nie Łebkowska. I nie pisałam, że nie nadaje się Pani na ikonę Matki-Polski, tylko na ikonę polskiego #metoo. Proszę domyślić się, dlaczego.

Scenarzystka poprosiła też o niekomentowanie jej wpisu i zakomunikowała, że komentarze będzie na bieżąco usuwać.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)