Pięć lat temu Magdalena Cielecka zaczęła spotykać się z Dawidem Wajntraubem. Poznali się podczas wakacji aktorki w Tel-Awiwie. Relacja z Dawidem była miłą odmianą w życiu Cieleckiej, która przez lata spotykała się z Andrzejem Chyrą, a potem z... Łukaszem Garlickim. Żaden z tych związków nie przetrwał ani nawet nie rokował na coś poważniejszego.
Cielecka odważyła się jednak na wspólną okładkę z Wajntraubem, z którym zapozowała dla... Newsweeka. Opowiadali wówczas, że boją się wzrostu nastrojów antysemickich w Polsce: Cielecka z narzeczonym o atmosferze w Polsce: "MY SIĘ PO PROSTU BOIMY. Fajnie byłoby dożyć momentu, kiedy wróci ta dobra Polska"
Cóż, można chyba mówić o kolejnym przypadku "klątwy okładkowej" w show biznesie, bo Cielecka już rozstała się z Wajntraubem. Mało tego, sama o tym powiedziała w wywiadzie dla najnowszej Polityki:
Ponieważ byłam do niedawna związana z partnerem żydowskiego pochodzenia, wylała się na mnie i na niego ogromna fala hejtu - przyznała. W dobrej wierze wyznałam w jednym z wywiadów, że podobało mi się, że on nie pochodzi z Polski. Gdy się poznawaliśmy, nie wiedział, kim jestem. Traktował mnie jako kobietę i człowieka, a nie jako znaną aktorkę. Moja wypowiedź tak rozwścieczyła internautów, że zaczęto nawoływać do ogolenia mi głowy, życzono mi nawet śmierci. Wanda, co nie chciała Niemca - a rebours.
Jesteście zaskoczeni?