Kilkanaście lat temu Agata Wróbel była najsłynniejszą polską sztangistką. Mistrzyni świata, trzykrotna mistrzyni Europy i ośmiokrotna mistrzyni Polski oraz zdobywczyni medali na igrzyskach w Sydney i Atenach w 2010 roku zakończyła karierę sportową z powodu problemów zdrowotnych. Zmagała się z zapaleniem wątroby typu C, a później z cukrzycą i depresją. Do tego doszły problemy finansowe. W styczniu na portalu zrzutka.pl pojawiła się dramatyczna prośba Agaty o pomoc.
Muszę codziennie przyjmować silne leki przeciwbólowe. (...) Głęboka depresja, lęki, napady paniki, towarzyszą mi codziennie. (...) znajduję się w sytuacji, w której mam stres związany z wieloma zobowiązaniami finansowymi przez naiwność - pisała.
Przypomnijmy: Agata Wróbel zbiera pieniądze na leczenie. Wysokość wpłat przekroczyła najśmielsze oczekiwania...
Agata chciała zebrać 20 tysięcy złotych, które mogłaby przeznaczyć na terapię u psychologa oraz pokrycie długów. Odzew przerósł jej najśmielsze oczekiwania, a zebrana kwota kilkanaście razy przekroczyła tę zakładaną. Wróbel obiecała wówczas, że "nie zmarnuje tej szansy".
Po dziewięciu tygodniach kontakt ze sportsmenką się urwał. Nawet jej były trener przyznał, że Agata "od dłuższego czasu nie dzwoni". Dziennikarz Marek Bobakowski z WP Sportowe Fakty zaczął się zastanawiać, co właściwie dzieje się z zebranymi pieniędzmi i czy Agata w ogóle rozpoczęła leczenie. Co ciekawe, na stronie zbiórki sztangistka ukryła zebraną kwotę, ale nadal można dokonywać wpłat. Od momentu, gdy na koncie było ponad 140 tysięcy, minął miesiąc, więc aktualna kwota może być o wiele większa.
Trener Ryszard Soćko ubolewa nad tym, że jego była podopieczna przestała odzywać się do fanów, którzy wsparli ją finansowo.
Powtarzałem jej, jak jeszcze rozmawialiśmy, aby w jakiś sposób podziękowała ludziom, którzy jej pomogli, aby była z nimi w kontakcie, niestety zakończyło się na jednym krótkim wpisie na Facebooku. Szkoda - mówi mężczyzna.
Po publikacji artykułu Bobakowskiego Wróbel wreszcie zareagowała. Na Facebooku zamieściła oświadczenie, w którym daje do zrozumienia, że nie musi się nikomu tłumaczyć z tego, w jaki sposób wydaje pieniądze od darczyńców.
Poprosiłam o pomoc i nikogo do niczego nie zmuszałam. Przykro mi, że niektóre osoby uważają, że skoro coś wpłaciły, to teraz nie mam prawa do żadnej prywatności i mam opowiadać co dokładnie robię i na co idą pieniądze. Wydawało mi się, że jest to szczera i bezinteresowna pomoc. Wierzę, że w wielu przypadkach tak jest - pisze Agata. Jest mi bardzo przykro z powodu hejtu. Nie wiecie, jak to boli. Przecież to miała być pomoc na mój nowy start, żeby wyjść na prostą, zwłaszcza zdrowotnie. Oprócz stanów opisanych na zrzutce, mam jeszcze inne choroby i schorzenia zmartwienia i trochę badań do zrobienia, a strach nie wpływa dobrze na psychikę.
Wróbel dodała, że aby wyjść na prostą, potrzebuje czasu.
Fani mi pomogli. Ja też mogłam pomóc wielu osobom, dzieciom i fundacjom zwierzęcym, bo kocham zwierzęta i nie jestem obojętna na krzywdę innych. Fanom kiedyś znów podziękuję przed kamerą. Tym prawdziwym, gdy już będę w stanie - napisała.