Dożyliśmy czasów, w których główną rozrywką sporej części Polaków w sobotni wieczór było oglądanie "walki" znanej z grupowego seksu z raperami Marty Linkiewicz z Moniką "Esmeraldą" Godlewską, która w swoim dorobku ma zmasakrowanie kilku przebojów muzyki rozrywkowej i rozbicie samochodu o ścianę pod wpływem alkoholu.
Linkiewicz swoje imponujące pato-imperium zbudowała na pokazywaniu tego, jak imprezuje oraz naprzemiennym pokrzykiwaniu "pała" i i "ryj". Była to zresztą główna atrakcja konferencji prasowych przed walką, na których dochodziło do nie tylko słownych przepychanek. Celebrytki obrzucały się wzajmnie wyzwiskami, kaszanką oraz jajkami.
Niestety okazało się, że było to ciekawsze widowisko od samej walki, która skończyła się po 47 sekundach po nokaucie technicznym. Sporo fanów dopatrywało się w ciosach Marty faulu, ale sama Godlewska po walce przyznała, że jej rywalka wygrała zasłużenie. Dzień później zmieniła jednak zdanie.
Linkiewicz lubi chwalić się swoimi wydatkami i na Instagramie sugerowała, że dostała od organizatorów bardzo korzystną ofertę. Udało nam się to potwierdzić w rozmowie z osobą związaną z galą.
Zanotowaliśmy rekordowo wysoką oglądalność gali w systemie pay per view. Linkiewicz i Godlewska dostały podobne stawki. Była to kwota z przedziału 50 - 100 tysięcy złotych - zdradza nasze źródło.
Jak udało nam się ustalić, celebrytki miały umówioną stawkę bez względu na wynik walki.
Czekacie na rewanż?