Serial 39 i pół święcił triumfy na antenie TVN-u w latach 2008-2009. Po dziesięciu latach stacja postanowiła reaktywować sprawdzony format, tym bardziej, że większość aktorów zgodziła się wrócić na plan.
Ze szczególnym entuzjazmem propozycje producentów przyjęła Marina Łuczenko-Szczęsna, która ostatnio szuka swojego miejsca w polskim show biznesie. Odkąd poślubiła Wojtka Szczęsnego, bramkarza Juventusu zarabiającego 6 milionów euro za sezon, jest postrzegana głównie jako jedna z WAGs, co osobiście uważa za głęboko niesprawiedliwe.
Ja jestem osobą bardzo pracowitą, chociaż wrzucono mnie do worka WAGs - żaliła się w rozmowie z Kingą Burzyńską dla Dzień Dobry TVN. 10 lat temu postrzegano mnie jako dziewczynę, która osiągnie sukces, tak mi wróżono, a potem gdzieś tam…Ja nawet nie śmiem nazywać siebie aktorką, ale jestem piosenkarką, skończyłam szkołę muzyczną. Śpiewam Liamowi na dobranoc i on uwielbia muzykę. Ale kopie nóżkami, więc Wojtek mówi, że będzie z niego piłkarz.
W lipcu zeszłego roku Marina i Wojtek zostali rodzicami małego Liama. Jak ujawnia piosenkarka, macierzyństwo daje jej tyle energii, że chociaż obowiązków jej przybyło, porównując do czasów sprzed dziecka, to ciągle ma ochotę podejmować nowe wyzwania.
Życie prywatne jest dla mnie zawsze najważniejsze, ale staram się nie zaniedbywać swojej kariery. Happy mum, happy baby - tłumaczy celebrytka. Zawodowo bywało różnie, ale prywatnie mi się bardzo fajnie poukładało. Kobieta, kiedy zostaje mamą, zaczyna zupełnie inaczej postrzegać cały świat, inaczej też podchodzi do kobiet, do mam, do swojej mamy, do babć. Jak mi się dzidziuś urodził i powiedziałam mojej mamie, że tak się o niego martwię, odpowiedziała, że to się już nigdy nie zmieni. Ja nie mam niani, mam mamę, że tak powiem, na stanie. Babcia-niania opiekuje się Liamem, kiedy ja pracuję, więc oczywiście co chwila sprawdzam, jak tam sytuacja, lubię na niego popatrzeć na FaceTime. On mi daje niesamowitą energię. Mój mąż też co chwilę dzwoni na plan, wiedział, że się dzisiaj denerwowałam.
Zdjęcia do nowego sezonu serialu właśnie się rozpoczęły. Marina zapewnia, że cudownie poczuła się, znów, po dekadzie przerwy, wcielając się w Amandę. Oczywiście, nie obyło się bez nutki nostalgii...
Jestem mega podekscytowana. Jak tylko dostałam tę propozycję, to przypomniało mi się to wszystko, te emocje… - wyznaje. Nie pamiętam dokładnie, kiedy to było… Kobiety o wieku nie mówią, helloł, ja nadal mam te dziewiętnaście lat! Teraz jak się rozśpiewywałam w busie, to są ciągle te same możliwości, kochana. No, troszkę mi się głos zmienił, wiadomo, ciąża, ale przede wszystkim operacja strun głosowych. To była bardzo poważna operacja, która mnie wykluczyła z zawodu na jakiś czas, co było dla mnie bardzo ciężkim, traumatycznym przeżyciem. Ale mam to już za sobą, udalo mi się zrehabilitować na tyle, że ten wokal jest naprawdę sprawny. Jak się rozśpiewywałam, to poczułam tamtą energię, tamtą dawną wariatkę Amandę. Te czasy, kiedy byłam gotowa totalnie na wszystko, kiedy myślałam, że cały świat stoi przed moimi stopami.
_
_