Na początku marca mediami wstrząsnęła wiadomość o rozpadzie kolejnego małżeństwa Michała Wiśniewskiego. Dominika Tajner zaraz po odpadnięciu z Tańca z gwiazdami, nieoczekiwanie zamieściła w mediach społecznościowych wpis, w którym poinformowała fanów i przyjaciół o tym, że mąż złożył w sądzie papiery rozwodowe.
Zobacz: Michał Wiśniewski i Dominika-Tajner rozwodzą się! "Jest mi bardzo przykro, nie spodziewałam się"
Córka Apoloniusza Tajnera niemal od razu mogła liczyć na wsparcie innych. Skrytykować artystę zdecydowały się zarówno dwie z jego byłych żon, jak i osoby ze świata show biznesu. Jarosław Jakimowicz w jednym z wywiadów otwarcie stwierdził, że "żal mu" wszystkich żon Michała oraz nazwał go osobą nieszczerą.
Co ciekawe, to dzięki Dominice Wiśniewskiemu udało się wydostać z dołka finansowego i m.in. uregulować sprawę alimentów ze wszystkimi dziećmi. Kilka lat temu piosenkarz niemal nie stracił domu w Magdalence, który właśnie Tajner zdecydowała się kupić na licytacji komorniczej.
Problemy finansowe Michała zaczęły się już w 2001 roku, gdy zaginęły faktury na prawie dwa miliony złotych. Mimo że gwiazdor starał się wyjaśnić sytuację, naliczono mu ogromny podatek w wysokości 700 tysięcy złotych.
Narosły z dnia na dzień zadłużenia z odsetkami horrendalnymi. Mimo że zapłaciłem podatek, to okazało się, że odsetki są takie wysokie, że nikt nie chce mi ich umorzyć. Nagle wszyscy zerwali kontrakty, bo kto chce współpracować z osobą ściganą przez komorników? Banki zaczęły wypowiadać mi kredyty. Wypowiedzieli mi karty, nie mogłem mieć własnego konta. Nagle nie wiedziałem, ile jestem komu winien - wspomina w Fakcie Wiśniewski.
Niestety lider zespołu Ich Troje nie radził sobie z zaistniałą sytuacją, a ukojenie zaczął znajdywać jedynie w alkoholu. W rezultacie doszło do tego, że na jego uzależnieniu zaczęli cierpieć jego najbliżsi:
Zacząłem zapijać te smutki. Raz wywaliłem się na schodach, wywaliłem na siebie talerz z jedzeniem. Mój syn zobaczył mnie leżącego pijanego na ziemi w spaghetti - opowiada wokalista. W międzyczasie działali komornicy, spisywali rzecz po rzeczy. Licytacje odbywają się u ciebie w domu. Przychodzą obcy ludzie, by kupić to, co masz. Później licytowany był dom.
W końcu jedynym rozwiązaniem okazało się ogłoszenie upadłości. Piosenkarz zdradził, że była to dla niego ogromna ulga: Jak sędzia powiedziała, że orzeka moją upadłość, to się po prostu popłakałem. Mam teraz własne konto, którym zarządza syndyk. Jest jak tatuś, który prowadzi dziecko do wyjścia. Do dorosłego życia. Mogłem to załatwić, jak miałem 40 lat, a dzisiaj mam 47. Straciłem kupę czasu i kupę nerwów - żali się w Fakcie.
Współczujecie mu?