Śledztwo w sprawie rzekomego gwałtu, o który 29-letnia Sylwia Sz. znana z bliskich kontaktów z trójmiejskim półświatkiem i bliskiej przyjaźni z założycielem klubu Zatoka Sztuki uwikłanego w liczne przestępstwa seksualne i wyroki za gwałty na nieletnich, ciągle nie przyniosło rezultatów wystarczających do postawienia zarzutów.
Jak podkreśla pełnomocniczka Jarosława Bieniuka, zatrzymanego w zeszły wtorek w związku z przestępstwem przeciwko wolności seksualnej, do zatrzymania i przesłuchania doszło "w sprawie", a nie "pod zarzutem".
Gorzej wyglada sytuacja jeśli chodzi o kontakt z narkotykami, o które podejrzewa go policja. Wypuszczając byłego piłkarza do domu 17 kwietnia, organy ścigania postawiły mu dwa zarzuty o udostępnianie narkotyków osobom trzecim.
Jeśli chodzi o rzekomy gwałt to, jak ujawniła Gazeta Wyborcza, Sylwia Sz. grozi Bieniukowi zarzutem o popełnienie gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi od pięciu lat więzienia wzwyż.
Alternatywą jest zarzut gwałtu bez szczególnego okrucieństwa, który rzekoma ofiara wyceniła na 400 tysięcy złotych. Jak twierdzi Gazeta Wyborcza, tyle zażądała za zmianę kwalifikacji czynu.
Gdyby piłkarz przyjął ugodę i zgodził się na oskarżenie z art. 197 kk. groziłoby mu od dwóch do dwunastu lat więzienia z możliwością zawieszenia kary.
Być może propozycja jest już nieaktualna, bo po publikacji Gazety Wyborczej zarówno Sylwia Sz. jak i reprezentująca ją do niedawna kancelaria stanowczo wyparły się prowadzenia takich negocjacji.
Absolutnie nie zlecałam swoim pełnomocnikom, by żądali jakichkolwiek pieniędzy - zapewnia kobieta w rozmowie z Faktem.
Kancelaria adwokacka, którajuż zdążyła zrezygnować z reprezentowania Sylwii Sz., zasłania się tajemnicą adwokacką.
Wypowiedzieliśmy pełnomocnictwa naszej klientce, wycofaliśmy się ze sprawy, więc nie powinniśmy wypowiadać się w tej sprawie, tym bardziej, że to, o co mnie pan redaktor pyta, jest już objęte tajemnicą adwokacką - wyjaśnia w rozmowie z Super Expressem mecenas Mateusz Dończyk z kancelarii Cogents. Zapewniam tylko, że jako kancelaria nie mamy w zwyczaju odbywania z innymi kancelariami nieoficjalnych spotkań oraz negocjowania sposobów rozwiązywania sporów innych niż zgodne z przepisami prawa lub wprost oparte na przepisach prawa.
Trudno się dziwić tej nerwowości. Gdyby Jarosław Bieniuk potwierdził doniesienia Gazety Wyborczej i ujawnił, że rzeczywiście był w taki sposób szantażowany, wynikłaby z tego kolejna sprawa karna. Prokuratura sama przyznaje, że przyjęłaby zeznania Bieniuka w tej sprawie z otwartymi ramionami.
Jeżeli prokuratura dojdzie do informacji o takim zdarzeniu, będziemy je badać - zapewnia prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.