Narodziny kolejnego brytyjskiego royal baby to aktualnie najgorętszy temat w mediach na całym świecie. W poniedziałek tuż po godzinie 15 Pałac Buckingham ogłosił, że Meghan Markle powiła swoje pierwsze dziecko. Syn książęcej pary jest zdrowy i waży 3,2 kilograma.
Książę Harry pęka z dumy i już zdążył zapowiedzieć, że w ciągu najbliższych dni pokaże zdjęcie synka oraz ujawni jego imię. Ponoć rozważane są imiona Arthur, James i Philip.
Urodzenie dziecka oznacza dla Meghan ugruntowanie pozycji na dworze królewskim i dożywotnie profity. Jej syn automatycznie dołącza do grona pretendentów do brytyjskiego tronu. Kolejność dziedziczenia jest od pokoleń określona według ścisłych zasad.
"Baby Sussex" jest siódmym w linii sukcesji za księciem Karolem, księciem Williamem i jego dziećmi: księciem Jerzym, księżniczką Chartotte i księciem Louisem oraz za swoim ojcem - księciem Harrym. Dziecko amerykańskiej aktorki "strąciło" też na dalsze pozycje księcia Yorku Andrzeja i jego córki: księżniczkę Eugenię i Beatrycze.
Co prawda książę Harry nieraz zapewniał, że nie marzy o objęciu tronu, ale nie da się ukryć, że już sam fakt znalezienia się w linii dziedziczenia jest ogromnym zaszczytem. Meghan może jednak być nieco niepocieszona tym, że jej dziecko nie będzie miało prawa być nazywane księciem. Otrzyma "zaledwie" tytuł hrabiego Dumbardon.
Istnieje jednak możliwość, że dziecko Sussexów otrzyma tytuł książęcy, jeśli królowa wyda w tym celu specjalne rozporządzenie, co nie jest wcale wykluczone. W przeszłości Elżbieta II zmieniała już prawo w tej kwestii i obdarzyła książęcym tytułem księżniczkę Charlotte i księcia Louisa, choć predykat przysługiwał jedynie księciu Jerzemu. Ponadto W 2013 roku monarchini zdecydowała, że płeć nie będzie miała związku z miejscem w kolejce do tronu, co zapewniło księżniczce Charlotte pozycję przed księciem Louisem.
Myślicie, ze ambitna Meghan będzie próbowała wymusić na królowej obdarzenie jej dziecka książęcym tytułem?