Wybór Tulii jako polskich reprezentantek na konkurs piosenki Eurowizji od początku budził wiele emocji. Część internautów cieszyła się, że zaprezentujemy nasz folk w nowoczesnym wydaniu, dla innych jednak repertuar dziewczyn operujących trudną techniką białego śpiewu nadal pozostawał "skansenem", dla którego nie ma miejsa na festiwalu muzyki rozrywkowej.
Utwór "Pali się" spotkał się z całkiem ciepłym przyjęciem zagranicznych fanów, niestety głósów od widzów z Europy nie wystarczyło do przejścia do sobotniego finału. Trudno winić szczególnie zespół Tulia, który wokalnie, jako jeden z nielicznych uczestników wtorkowego półfinału, wypadł bezbłędnie. Polska propozycja przegrała między innymi ze śpiewającym całą piosenkę poza tonacją reprezentantem San Marino czy dosyć nijaką propozycją Estończyka, który również miał problem z trafianiem w dźwięki.
Opinia, iż Polska odpadła niezasłużenie, przewija się nie tylko wśród polskich, ale też zagranicznych fanów konkursu. Okazuje się, że piosenka miała też miłośników wśród uczestników festiwalu. Ciepło o Tulii wypowiedziała się Australijka, która oczarowała widzów śpiewając operowym głosem... przytwierdzona do długiego kijka. Kate Miller-Heidke po występie w półfinale wskoczyła do czołowej trójki bukmacherów w zestawieniu faworytów do zwycięstwa.
Ogromne gratulacje dla wszystkich, którym udało się przejść do finału. Dla mnie wyniki nie są do końca radosne, bo nie przeszła dwójka moich absolutnych faworytów: Polska i Portugalia. Tulia i Conan mieli jedne z lepszych piosenek w konkursie, ich występy były pełne klasy i charakteru. Ten konkurs jest brutalny, będzie mi was brakować. Mam nadzieję, że zobaczymy się kiedyś na scenie w Australii - napisała.
Zamierzacie oglądać finał bez Polski?
