Joanna Mazur szybko awansowała na "czarnego konia" wiosennej edycji Tańca z gwiazdami. Nie dość, że, jako biegaczka, była przygotowana kondycyjnie tak dobrze, że aż zawstydzała swojego tanecznego partnera, Jana Klimenta, to jeszcze okazała się mieć naturalne wyczucie rytmu.
Na finiszu niechcący przysłużył jej się także rywal, Gimper, który, nie dysponując talentem tanecznym, próbował przekupić widzów, żeby na niego głosowali i robił to tak bezczelnie, że wielu fanów poczuło się zażenowanych.
Producenci, rozpoczynając negocjacje z Joanną, nie okazali się hojni. Zaproponowali jej zaledwie 3 tysiące złotych tygodniowo. Dla porównania: Agnieszce Radwańskiej obiecali zapłacić 20 tysięcy za odcinek, a tenisistka od razu zapowiedziała, że wszystko przekaże na UNICEF.
Justyna Żyła, której największym, jak dotąd osiągnięciem życiowym, było poślubienie skoczka narciarskiego, a następnie rozwód, wynegocjowała 6,5 tysiąca złotych za odcinek.
Mazur, poczwórna złota medalistka i mistrzyni świata w biegach, zgodziła się na najniższą stawkę, bo, jak wyszło na jaw podczas programu, jest niestety przyzwyczajona nędznych zarobków.
Kiedy pokazała swój biedniutki, pozbawiony łazienki pokoik, Polski Komitet Paraolimpijski wydał oświadczenie, w którym podkreśla, że wypłaca Joannie 64 tysiące złotych rocznie, z taką dumną, jakby ją obsypywał złotem.
W porównaniu do zarobków choćby średnioligowych piłkarzy to jest nic, jednak czujny jak zwykle Super Express postanowił sprawdzić, czy się Joanna czasem za bardzo nie obłowiła w Tańcu z gwiazdami.
Otrzymała Kryształową Kulę i 100 tysięcy złotych oraz nagrody od sponsorów - wymienia chytrze tabloid. Ale to nie wszystko. Za każdy odcinek otrzymywała też około 3 tysięcy złotych. Jej fani postanowili uruchomić zbiórkę pieniędzy w Internecie. Udało się zebrać ponad 300 tysięcy złotych. A jeden z biznesmenów zafundował jej warte pół miliona mieszkanie na nowym osiedlu w Krakowie. W sumie daje to ok. miliona złotych!.
Jest czego zazdrościć?