31-letnia Julia Kuczyńska, znana jako Maffashion, karierę zaczynała od pokazywania swoich codziennych stylizacji. Ma na tym koncie sporo sukcesów. Jej kreacje doceniły m.in. włoski Vogue i Harper’s Bazaar.
Julia na dobre zadomowiła się na liście "najbardziej wpływowych blogerów" opracowanej przez cyfrową agencję marketingową Tribe Dynamics. Jak szacują autorzy rankingu, Julia zarabia dla marek odzieżowych, które reklamuje w swoich wpisach, dzisiątki milionów dolarów.
W rozmowie z miesięcznikiem Glamour Maffashion przypomina, że niczego nie dostała za darmo, tylko osiągnęła ciężką, pełną wyrzeczeń pracą.
Bez względu na to, co się wydarzy, już zawsze będę na mapie polskiej blogosfery modowej jako jedna z prekursorek - przypomina z dumą. Najtrudniejsze były początki, gdy istnienie i działania blogerek traktowano prześmiewczo. O tworzących stylizacje dziewczynach mówiono, że to puste panienki z bogatych domów. W mojej rodzinie było tak, że kiedy kogoś rozbolał ząb i musiał iść do dentysty, to brakowało pieniędzy na inne rzeczy. Śmiano się z tego, że robimy sobie fotki. Czytałam, że pewnie jestem głupia i powinnam w związku z tym wziąć się do nauki, bo co ja z tego bloga będę miała. Pisano, że to chwilowa moda i żebym zajęła się prawdziwa pracą.
Obecnie nikt już nie kwestionuje pozycji Maffashion w show biznesie. Pojawiają się za to inne zarzuty. Julia bywa krytykowana za to, że niewystarczająco wykorzystuje swoją popularności dla czynienia społecznego dobra.
Dwa lata temu, po samobójczej śmierci 14-letniego Kacpra zaszczutego przez kolegów, poproszona o udział w zorganizowanej przez dziennikarzy akcji przeciwko hejtowi, nie odpowiedziała na maila, po czym, skrytykowana przez fanów, tłumaczyła mętnie, że była akurat w rozjazdach i nie sprawdzała poczty, w co trudno uwierzyć w przypadku osoby, dla której Internet jest miejscem pracy.
W każdym razie od tamtej pory postanowiła być bardziej wyrazista.
Oprócz tego, że jestem influencerką i osobą publiczną, to jestem też obywatelką tego kraju - wyjaśnia w rozmowie z Glamour. Chcę mieć wpływ na to, w jakim świecie będą kiedyś żyły moje dzieci i moi bliscy. Nie mogę na przykład nie wziąć udziału w kampanii przeciw homofobii. Wśród moich znajomych są przecież również homoseksualiści i nie mogę milczeć, bo szanuję tych ludzi za to, jacy są. Każdy powinien móc kochać, kogo chce. Kiedy po raz pierwszy wzięłam udział w takiej kampanii, zostałam przez niektórych mocno zlinczowana. Dostawałam także groźby. W wiadomościach pisano, że zostanę potrącona przez samochód. Co roku z powodu mojego udziału w WOŚP ktoś przestaje mnie obserwować. Kiedyś się dziwiłam, teraz odczuwam ulgę i radość. Takie sytuacje działają jak sito. Mnie nie zależy na liczbie obserwatorów i lajkach, ale na tym, żeby wśród zgromadzonej u mnie społeczności były osoby szanujące się nawzajem, nawet jeśli mają inne poglądy.
_
_