Wokół czwartej edycji programu Agent Gwiazdy przez ostatnie miesiące było całkiem głośno. Głównie za sprawą zróżnicowanych uczestników, którzy zgodzili się zasilić szeregi show. Jedną z większych sensacji był udział w programie Edyty Górniak, która przez lata raczej unikała tego typu rozrywek, zapewne ze względu na brak chęci wychodzenia ze swojej sfery komfortu. Jak sama kilkukrotnie wspominała, wystąpienie w programie było dla niej nie lada wyzwaniem. Szybko jednak okazało się, że diwa od początku nie zamierzała spędzić zbyt wiele czasu w "spartańskich" warunkach, bowiem w drugim odcinku dobrowolnie opuściła Agenta, twierdząc, że "nie potrzebuje sobie niczego więcej udowadniać".
W show pozostało już tylko trzech uczestników, zatem nadszedł czas na finałowy odcinek. W związku z tym, wszyscy uczestnicy wraz z Kingą Rusin spotkali się w studiu, by w końcu dowiedzieć się, kto jest tytułowym agentem.
Na początku ostatniego odcinka gwiazdy, siedząc przy wielkim stole w kształcie litery "A", wspominały momenty programu, które najbardziej zapadły im w pamięci. Uczestnicy debatowali m.in. o tym, kogo na początku uważali za agenta. Edyta wyznała, że podczas oglądania kolejnych odcinków cieszyła się, że nie uczestniczy w programowych sporach:
Cieszyłam się, że mnie tam nie ma, bo bym chciała wszystkich pogodzić - zdradziła przejęta diwa.
W pewnym momencie Kinga zapowiedziała, że za chwilę zza kotary wyjdzie agent. Na wielkim ekranie pojawiła się twarz… Marysi Sadowskiej.
Serce mi tak bije! - powiedziała podekscytowana "agentka".
Kto by pomyślał, że blondynka będzie agentem… - skomentował Aleksander Doba.
Andrzej Gołota również nie kryl swojego zdziwienia. Z wrażenia pięściarz nie wypowiedział niemal żadnego zdania i po raz kolejny głos zabierała głównie jego żona.
Strasznie Was przepraszam. To było dla mnie bardzo trudne. Szczególnie okłamywać tych, których bardzo lubię - wyznała Maria. Niestety, takie były reguły gry…
W trakcie finałowego odcinka pokazano również materiał, w którym Sadowska komentowała strategie, które obierała przy każdym z zadań. Wrócono wspomnieniami m.in. do skoku z klifu, który wywołał podczas pierwszego odcinka niebywałe emocje.
Górniak wspomniała, że choć swój skok wykonała dla syna, Allan nie był wyczynem mamy zbytnio podekscytowany. Piosenkarka skomentowała również inne z nielicznych zadań, w których brała udział:
Zawsze się bałam ciemności. Nie spodziewałam się, jak będzie tam ciemno! - wspominała jedną z konkurencji Edyta.
Sadowska przyznała się do tego, że podczas zadania na paralotni perfidnie zakłócała sygnał nadawany przez krótkofalówki:
Mogłam zawsze zwalić winę na zbyt duży wiatr - przyznała.
Tytułowa agentka zdradziła, że zdarzyło się jej też sprytnie ukrywać niektóre niezbędne do wykonania zadania przedmioty.
Okazało się, że Sadowska nie bez powodu starała się być w jednej grupie z Kołakowską, bowiem miała na celu wykorzystywać to, jak jest uparta:
Doskonale wiedziałam, że Violka zrobi wszystko odwrotnie, niż ja powiem - wspominała.
Nie pozwoliłam grupie zarobić prawie 60 tysięcy złotych - podsumowała swoją działalność piosenkarka.
Na koniec finałowego odcinka zdradzono w końcu, kto wygrał program. Okazało się, że zwycięzcą jest od początku zaangażowany w każdą z konkurencji Damian Kordas.
Damian, Damian, Damian! - wiwatował na zakończenie Misiek Koterski, który zajął drugie miejsce.
Spodziewaliście się tego?