Joanna Scheuring-Wielgus początkowo zbagatelizowała opublikowany w Fakcie artykuł na temat jej decyzji o oddaniu do schroniska dwóch suczek, które zaadoptowała, gdy jeszcze mieszkała w domu z ogrodem. Z czasem postanowiła go wynająć za 2 tysiące złotych miesięcznie, a sama zamieszkała nad swoim biurem poselskim w centrum Torunia.
Uznała wtedy, że nie ma już warunków do trzymania psów w domu, poza tym ich obecność nasilała objawy alergii, na którą cierpi od 20 lat, więc oddała psy do schroniska.
Posłanka od początku broniła się fatalnie pod względem PR-owym. Przy każdej okazji podkreślała, że przecież nie zostawiła psów na autostradzie ani przywiązanych do drzewa, tylko "znalazła im dom w schronisku", co jej zdaniem świadczy o dobrym sercu.
Nie zauważyła chyba, że standardy w Polsce jednak trochę się zmieniły, obowiązuje inna wrażliwość i ludzie, którzy postępują ze zwierzętami tak, jak wspomniała, nie są już uważani za niechlubne wyjątki, tylko za zwyrodnialców kwalifikujących się tylko do więzienia. Popisywanie się na tle kogoś takiego wydaje się poważnym błędem wizerunkowym.
Na tym, niestety, posłanka nie poprzestała. Wczoraj ogłosiła, że jeśli dostanie się do Parlamentu Europejskiego, to będzie płacić 20 tysięcy złotych na schronisko. W ten sposób udało jej się dorównać finaliście Tańca z gwiazdami, który próbował przekupywać widzów, żeby na niego gosowali.
Nie wiadomo, co bardziej zaszkodziło Scheuring-Wielgus: decyzja sprzed trzech lat czy próby wybrnięcia z sytuacji. W każdym razie nikt, oprócz Pauliny Młynarskiej, nie odważył się stanąć w jej obronie.
Oberwało jej się za to od Joanny Krupy, która w rozmowie z Super Expressem zauważyła, że "władza i pieniądze zmieniają ludzi na gorsze", Pawła Kukiza, który ma cztery psy i dwa koty oraz dawnej koleżanki z partii, Katarzyny Lubnauer, która zaadoptowała kota ze schroniska, a teraz podkreśla, że "zwierzak to zobowiązanie do końca jego życia".
Jako pozytywny kontrast wobec decyzji posłanki, Super Express przedstawia Michała Szpaka, który niedawno zaadoptował psa Hektora, skatowanego przez poprzednich właścicieli, a następnie porzuconego.
Ustrzelił moje serce, choć wszyscy wokół byli przeciwni - wspomina Michał.
Co ciekawe, Joannę Scheuring-Wielgus postanowił potępić także Janusz Korwin-Mikke. Wygląda to raczej na zagrywkę przedwyborczą, bo trudno uwierzyć, by człowiek, który przed sylwestrem znęcał się nad własnym psem, rzucając mu petardy pod łapki, mógł uchodzić za autorytet w sprawach dotyczących traktowania zwierząt.
Za żonę się odpowiada, za dziecko się odpowiada, za psa też się odpowiada - wyjaśnia polityk w tabloidzie. Psa nie można tak odstawić. Jak bierzemy zwierzę to musimy się nim opiekować aż do jego śmierci. Zwierzę to coś więcej niż rzecz i ma uczucia.
Szkoda, że Janusz o tym zapomniał przed sylwestrem. Myślicie, że teraz też powinien skorzystać z okazji, żeby siedzieć cicho?