Nowa edycja Big Brothera, mimo starań i kolejnych "emocjonujących" zadań, wciąż ledwo przypomina format, który emitowano przed laty. Wiele osób uważa, że uczestnikom brakuje osobowości, a ich zachowanie jest sztucznie wykreowane w celu wywołania kontrowersji. Producenci dwoją się i troją w celu przyciągnięcia potencjalnych widzów, jednak coraz częściej brakuje im pomysłów, a rotacja osób w domu Wielkiego Brata jest ogromna. Kilkanaście dni temu do programu wrócił Łukasz Darłak, co nie do końca spodobało się widzom. Wcześniej z kolei z show na własne życzenie pożegnali się Justyna i Paweł, którzy powiedzieli wprost, że nie mają już ochoty przebywać w domu Wielkiego Brata.
Mimo niekoniecznie pozytywnych opinii na temat odświeżonego formatu trzeba przyznać, że w ostatnim czasie w Big Brotherze starano się jak tylko można, aby wzbudzić emocje. Przyczynili się do tego oczywiście sami uczestnicy, którzy między innymi beztrosko żartowali z pozostałymi na temat gwałtu czy debatowali o "spaleniu pedalskiego łóżka" po Łukaszu Darłaku, który został wyeliminowany z programu kilkanaście dni wcześniej. Jakiś czas temu próbowano również wywołać spekulacje, jakoby jedna z byłych uczestniczek była lesbijką, a inna z dziewczyn obecnych w programie odkryła w sobie "wewnętrzną Frytkę" i wykąpała się nago przed kamerami. Ostatnio w programie wywiązał się nawet romans między Olehem i Magdą, jednak, jak uspokaja wyeliminowana ostatnio Kasia Olek, ich relacja to "totalny fake" i "to jest potrzebne, żeby ktoś się tam pocałował i bzyknął".
Kasia Olek pożegnała się z programem kilka dni temu. Jednocześnie zdążyła już skrytykować kilkoro uczestników show, co widzowie przyjęli raczej z umiarkowanym entuzjazmem. To jednak nie wszystko, bowiem po wyjściu z programu dziewczyna zdecydowała się na rozmowę z portalem Pomponik.pl, któremu udzieliła odpowiedzi na kilka nurtujących pytań. Reporter portalu zapytał między innymi o jej zobowiązania finansowe, jednak Kasia Olek wyznała z rozbrajającą szczerością, że _**"nie musiała niczego planować, bo nie ma stałej pracy ani nikogo na utrzymaniu"**_.
Nie mam takich rzeczy za bardzo. Nie mam stałej pracy ani nikogo na utrzymaniu. Nie musiałam tego planować, jedynie zapłaciłam za mój pokój, który wynajmuję za dwa miesiące z góry. Nad resztą czuwała moja mama - powiedziała Kasia w rozmowie z portalem.
Oprócz tego została poruszona kwestia zarobków w Big Brotherze, o których mówi się już od pewnego czasu. Okazuje się, że mimo otrzymania wynagrodzenia za sam udział w programie, nie są to wcale duże kwoty. Jej rozmówca zapytał wprost, czy w programie zarobiła więcej, niż wynosi średnia krajowa, czyli 3600 złotych netto.
Nie. Mało zarobiłam. Nadal jestem biedna. Nie jest to wielka kasa, którą zarabiamy po wyjściu - wyznała Kasia.
Mimo, że jej odpowiedź mogła być całkowicie niewinna, to niewykluczone, że powiedziała tym razem o kilka słów za dużo. Choć Kasia nie podała w tym przypadku konkretnej sumy, to produkcja z pewnością nie będzie zadowolona z jej odpowiedzi. Uczestników obowiązuje bowiem umowa, zgodnie z którą nie mogą udzielać szczegółowych informacji na temat swojego udziału w show.