15 maja do księgarń trafił debiut literacki Tomasza Organka Teoria opanowywania trwogi. Jak ujawnił sam autor, nie jest to absolutnie autobiografia, o co wiele osób go podejrzewa, tylko "zapis pewnego stanu świadomości". W książce opisuje Polskę, którą zna: wielkomiejską, prowincjonalną i wykluczoną, gdzie rządzi patologia.
W wywiadzie dla Newsweeka tłumaczy, jak pisanie ułatwiło mu sformułowanie oceny sytuacji w Polsce i pewnego rodzaju diagnozy, dlaczego jest jak jest i co zrobić, żeby było inaczej.
Wywiadu udzielił jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Zanim wywiad ukazał się drukiem, zdążyło się wyjaśnić, że podział polityczny utrwalił się na tyle, że na jakieś wielkie zmiany nie ma w najbliższym czasie co liczyć, ani z prawa ani z lewa.
Z jednej strony rządzi nami prawica, która ideowo zatrzymała się w XIX wieku, a z drugiej rozpędzony kapitalizm, globalizacja i media społecznościowe - tłumaczy muzyk. To wprowadza spory dysonans poznawczy. Do polityków mam sporo pretensji, ale nie potępiam rozwoju technologii czy globalizacji gospodarki, bo to tak jakbym narzekał, że mamy prąd. Nie roszczę też sobie prawa do rozliczania i krytyki polskiego społeczeństwa. Po prostu bacznie się przyglądam i zadaję pytanie, jak się w tym wszystkim odnaleźć i nie zatracić człowieczeństwa, bo odnoszę wrażenie, że mamy go w sobie coraz mniej. Dehumanizuje nas narodowo-katolicka narracja, w której nie szanuje się kobiet, homoseksualistów i uchodźców, ale też Facebook i koncerny handlowe.
Zdaniem Organka, największymi zagrożeniami dla ludzkości są jednak ignorancja i braki w wykształceniu.
Powinniśmy się bać rosnącej niezgodym nienawiści, nietolerancji, a przede wszystkim głupoty - przestrzega w wywiadzie. Wydaje mi się, że większość konfliktów społecznych wynika z niedouczenia i niewiedzy, dlatego warto na przykład wspierać strajk nauczycieli i walczyć o to, żeby byli elitą odpowiedzialną za rzetelne kształcenie młodych ludzi. To jest chore, że młodych ludzi w ogóle nie przygotowuje się do życia we współczesnym świecie, tylko kształci do konkretnej roboty, którą i tak za chwilę będzie wykonywał za nich robot. Zamiast edukacji mamy fałszowanie historii, wywalanie wartościowych lektur czy tabuizację seksu. Dzieciaki myślą, że pocałunek prowadzi do ciąży, nie odróżniają prawdy od fake newsa, nie uczą się czym jest smog i jak segregować śmieci. Powiedz premierowi Morawieckiemu, żeby odszedł od węgla, to połowa elektoratu się od niego odwróci. No ale ani on, ani większość polityków w Polsce nie myśli, co będzie za 10-20 lat, tylko o tym, żeby wygrać kolejne wybory.
Zgadzacie się z nim?