Nie da się ukryć, że dawno w polskim show biznesie nie było kogoś, kto zaliczyłby tak błyskawiczny awans na pierwszoligową gwiazdę, jak w przypadku Julii Wieniawy. Choć młoda warszawianka funkcjonuje w branży stosunkowo krótko, 20-latka stała się jedną z najpopularniejszych aktorek (i partnerek biznesowych) w Polsce, a jej stawki reklamowe tylko rosną.
Gigantyczna popularność Wieniawy (celebrytkę obserwuje na Instagramie ponad milion osób) zapewnia gwiazdce kolejne lukratywne propozycje, dzięki którym może teraz zgłębiać nowe obszary rodzimego rynku. W zeszły weekend ambitna Julka miała okazję sprawdzić się w roli konferansjerki na SuperHit Festiwal w Sopocie, gdzie, u boku Macieja Rocka i Oli Kot, po raz pierwszy w życiu poprowadziła muzyczną imprezę.
Niestety, ziścił się najgorszy sen Wieniawy i faktycznie zjadł ją stres, czego wynikiem były liczne wpadki i ogólne wrażenie, że, przynajmniej na razie, celebrytka nie nadaje się do tego rodzaju przedsięwzięć. Gdy festiwal dobiegł końca, wielu internautów postanowiło wyrazić swoją opinię o umiejętnościach oratorskich dziewczyny Barona, oceniając jej wysiłki mianem, delikatnie mówiąc, "miernych".
"Julia Wieniawa to porażka. Drze się jak w piaskownicy. Ani to głosu, ani prezencji. Wstyd. Dziewczę chce się wybić, ale do tego potrzeba choć trochę talentu", "Musicie pomyśleć na przyszłość o lepszej prowadzącej. Wieniawa nie daje rady", "Idź Ty buty promuj i daj spokój z tv". "Niedługo strach będzie lodówkę otworzyć, żeby nie wyskoczyła Wieniawa. Trochę opamiętania by się przydało producentom - pisali internauci na Facebooku.
Faktycznie było aż tak źle?
