Minęło już 11 lat odkąd Cezary Pazura, wówczas świeżo po rozstaniu z Weroniką Marczuk, poznał w wagonie restauracyjnym Edytę Zając. 19-latce wtedy z pewnością nie przeszło przez myśl, że tego dnia jej życie diametralnie się odmieni. Edyta wyglądała wówczas zupełnie inaczej niż teraz, ale mimo to spodobała się popularnemu aktorowi. Jak wyznał w jednym z wywiadów, od razu dostrzegł, że jest ona "nieoszlifowanym diamentem".
Od czasu romantycznego spotkania w Warsie sporo się w życiu Zając zmieniło. Nie tylko zyskała status bywalczyni "salonów" i stałe miejsce na okładkach kolorowych magazynów, ale kiedy na świecie pojawiło się kolejne dziecko pary, przedsiębiorcza Edyta postanowiła na tym zarobić. Od jakiegoś czasu jest zatem nie tylko żoną znanego aktora, ale również blogerką. Oprócz tego, jak każda show biznesowa mama, prowadzi profil na Instagramie, który regularnie zasila nowymi postami.
Ostatnio Pazura pokusiła się o kolejny post. Tym razem ubolewała nad rzeczywistością w sieci i nad tym, że celebryci, kierując się chęcią zysku, reklamują produkty w Internecie:
Przeglądałam dzisiaj Insta - zaczęła zagadkowo żona Czarka. Niektórym braknie zaraz rąk, Instagramowi przestrzeni, a oznaczenia wołają potencjalnego konsumenta z każdego niemalże posta narzekała pod najnowszym zdjęciem. Reklamy dźwignią handlu, więc ja przesyłam Wam pozdrowienia z mojego ogródka. Tak po prostu. P.S. Nie pytajcie skąd sukienka - i tak nie pamiętam - skwitowała rozbawiona Edzia.
Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, jednak żonie aktora również zdarza się reklamować produkty dla dzieci. Na profilu 31-latki nie brakuje fotografii, na których oznaczone są internetowe sklepy m.in. z wózkami czy dziecięcymi ubrankami.
