Odkąd Meghan Markle pojawiła się na brytyjskim dworze, życie monarchii zostało wywrócone do góry nogami. Trzeba przyznać, że przywiązani do tradycji członkowie rodziny królewskiej wykazali się daleko idącą otwartością, akceptując wybrankę Harry’ego, która jest rozwiedzioną amerykańską celebrytką z afrykańskimi korzeniami, w dodatku starszą od księcia o kilka lat.
Nastąpiło zderzenie dwóch światów. Meghan trudno było się odnaleźć w surowych zasadach etykiety i pogodzić z rolą, jaką próbowano jej narzucić. Do tej pory kobiety w rodzinie królewskiej nie wychodziły na pierwszy plan i nie afiszowały się z poglądami, a jedynie pełniły funkcje reprezentacyjne i rodziły kolejne dzieci.
Meghan od początku pokazywała, że nie zamierza potulnie stać w cieniu męża i wielokrotnie łamała panujące od lat zasady. Nosiła sukienki z odkrytymi ramionami, publicznie okazywała Harry’emu czułość, sama zamykała za sobą drzwi limuzyny, a także nie zgodziła się na pokazanie dziecka tuż po porodzie. Tym samym dała do zrozumienia, że w dużej mierze sama dyktuje warunki, na jakich pełni rolę księżnej Sussex.
Teraz po raz kolejny wyłamała się z tradycji i wybrała dla swojego syna zupełnie inny wózek niż oczekiwano. Choć wydaje się to zabawne, kwestia wózka, w jakim wożono do tej pory małe książęta i księżniczki, także była ściśle określona. Był to model Silver Cross, brytyjskiej marki, którego używała w przeszłości zarówno królowa Elżbieta II, jak i księżna Diana oraz księżna Kate.
Tymczasem Meghan postawiła na wózek od holenderskiego producenta. Model Bugabvoo Fox jest nowoczesny i zupełnie nie przypomina stylizowanego na starodawny Silver Crossa. Jest za to bardzo popularny wśród gwiazd i celebrytów.
Cena wózka, który wybrała Meghan wynosi około 5,5 tysiąca złotych, podczas gdy ten "tradycyjny" kosztuje prawie dwa razy więcej. Można odnieść wrażenie, że w ten sposób Meghan zasugerowała, że w kwestii wychowywania dziecka nie da sobie nic narzucić.
Jesteście ciekawi, jakie kolejne "kontrowersyjne" decyzje podejmie?
