Doniesienia na temat kryzysu w związku Jaya-Z i Beyonce pojawiają się cyklicznie. Za każdym razem powód jest ten sam: zdrady rapera. W połowie 2014 roku plotki głosiły, że kochankami właściciela wytwórni muzycznej miały być jego podopieczne - Rihanna i Rita Ora. Ostatecznie skandal został zamieciony pod dywan, chociaż jego echa nie milkną.
Dwa lata po pojawieniu się pierwszych wzmianek na temat niewierności Jaya-Z, Beyonce wydała płytę, zatytułowaną Lemonade. Album w całości poświęcony był małżeństwu Carterów i ich problemom.
Rok po premierze płyty w obszernym wywiadzie dla New York Timesa raper przyznał się do licznych zdrad, a winą za swój rozwiązły tryb życia obwiniał "blizny przeszłości".
Okazuje się, że choć diwa wybaczyła mężowi skoki w bok, nie zapomniała mu jego przewinień. Ostatnio para wybrała się na mecz koszykówki. Bey i Jay-Z byli gośćmi honorowymi spotkania pomiędzy Golden State Warriors i Toronto Raptors. Para siedziała w pierwszym rzędzie, tuż obok właściciela jednej z drużyn. W pewnym momencie, Nicole Curran, bo tak nazywa się kobieta, zagadała do Jaya-Z. Jak wynika z jej wyjaśnień, zaproponowała mu drinka:
Beyonce i Jay-Z przyszli na mecz na zaproszenie mojego męża. Jako gospodyni chciałam zaproponować gościom coś do picia. Kiedy nie usłyszałam, o co poprosił mnie mąż Beyonce, nachyliłam się, aby powtórzył. To wszystko. Koniec historii - wyznaje w rozmowie z DailyMail.
Curran przyznała, że z powodu filmiku krążącego w Internecie, na którym Beyonce najpierw posyła jej lodowate spojrzenie, a potem odpycha ją od siebie, otrzymywała groźby śmierci.
