W październiku 2016 roku zmarł wybitny polski reżyser, laureat Oscara za całokoształt twórczości, Andrzej Wajda. Przez 90 lat swojego życia zdążył się czterokrotnie ożenić, ale miał tylko jedno dziecko - córkę Karolinę.
Chociaż łączyły ich bardzo dobre relacje, to, jak się z czasem okazało, nie uwzględnił jej w swoim testamencie, a mówiąc dokładniej, w tej wersji, która została uznana za ostateczną.
Kłopot polegał na tym, że po śmierci reżysera odnaleziono aż osiem testamentów. Jak udało się ustalić, pod koniec życia Wajda traktował usuwanie spadkobierców, którzy przestali mu się podobać i dopisywanie nowych jako swego rodzaju hobby.
W jednej z wersji reżyser zapisał prawa autorskie do swoich dzieł Karolinie, zaś majątek - fundacji, która miała przyznawać stypendia uzdolnionej młodzieży. Następnie namówił córkę, by zrzekła się wszelkich praw, bo dzięki temu więcej przypadnie młodym artystom.
Karolina, która nigdy nie chciała tych pieniędzy dla siebie, chętnie się zgodziła. Wtedy reżyser wykorzystał jej zrzeczenie się, by w kolejnej wersji testamentu zapisać wszystko swojej ostatniej żonie, Krystynie Zachwatowicz.
Karolina miała nadzieję namówić macochę na polubowne rozwiązanie sprawy, jednak nic z tego nie wyszło. Skończyło się procesem i przegraną córki reżysera w sądzie.
Nie odwołuję się od tej decyzji. Liczyłam, że mimo wszystko Krystyna Zachwatowicz zrealizuje marzenie ojca o powołaniu fundacji. Tak się nie stało. Bardzo nad tym boleję. Zostałam pozbawiona wszystkich praw autorskich do dzieł ojca, czyli nie dysponuję pieniędzmi, by pomóc młodym artystom - wyznaje smutno córka reżysera w rozmowie z Faktem.
_
_