Małgorzata Rozenek-Majdan dwukrotnie poddała się zabiegowi in vitro, w wyniku czego jest szczęśliwą mamą dwóch chłopców: Stanisława i Tadeusza. Żona Radosława Majdana nigdy nie ukrywała faktu korzystania z tej metody zapłodnienia i zawsze chętnie zabierała na ten temat głos w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Nikogo zatem nie zdziwiło, gdy okazało się, że "Perfekcyjna" zdecydowała się napisać o tej metodzie zapłodnienia książkę.
Jakiś czas temu opowiedziała o tym, że celem jej dzieła jest wywołanie merytorycznej dyskusji w temacie in vitro. Przyznała również, że nie przejmuje się głosami krytyki, ponieważ zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że jej osoba może budzić skrajne emocje.
W najnowszym wywiadzie dla Party lady Rozenek zdradziła również z jakimi ciemnymi stronami wiąże się terapia hormonalna, którą obecnie przechodzi w związku z chęcią powiększenia rodziny. Okazuje się, że in vitro ma niekorzystny wpływ na codzienne życie celebrytki, a także na jej wygląd:
Mamy z Radosławem założony taki deadline i... boję się, co będzie, gdy ta chwila nastąpi. Na razie działamy, ciągle powtarzam sobie, że to etap, który zakończy się sukcesem. Nie wiem, jak się zachowam, kiedy przyjdzie się skonfrontować z przykrą rzeczywistością - opowiadała na łamach tabloidu o terapii. Bo to jest cholernie trudne... I pal licho, że moje ciało się zmienia, że puchnę w oczach i mam kłopoty ze snem - bo to są skutki uboczne terapii. To nie jest ważne! - żaliła się. Jestem panią pączek! Ale i tak jestem szczęściarą, bo leczenie aż tak bardzo nie odbija się na moim samopoczuciu.
Widzicie opuchliznę na ciele Małgosi?
