Jakiś czas temu o Dawidzie Kwiatkowskim zrobiło się głośno w związku z nieudanym występem z Marylą Rodowicz. Artyści na scenie śniadaniówki wykonali popularny utwór Shallow. Ich wersja, niestety, nie spotkała się z entuzjazmem słuchaczy…
Mimo mało porywającego popisu w Pytaniu na śniadanie, piosenkarz wciąż pozostaje jednym z popularniejszych młodych artystów w kraju. 23-latek ma na swoim koncie kilka solowych płyt i mnóstwo tras koncertowych po Polsce.
Ostatnio Kwiatkowski miał okazję poznać tę ciemniejszą stronę sławy. Gdy zapracowany wokalista po jednym z koncertów zrezygnował z wyjścia do swoich fanów, został przez nich niemal sterroryzowany. Rozdrażniony muzyk opublikował na Instastories fotografię, na której pokazuje fanom środkowy palec, każąc im się odczepić. Menedżer artysty zdecydował się skomentować sytuację, do której doszło kilka dni temu:
Dość agresywny i mocno problematyczny opiekun grupy fanów w trakcie postoju naszych busów koncertowych zaczął niebezpiecznie wymuszać wyjście Dawida z auta. Chwilę wcześniej artysta podpisywał prawie godzinę setki autografów w zabezpieczonym miejscu przygotowanym pod tę sytuację - tłumaczył w rozmowie z Pudelkiem. Po 7 latach na rynku i zagranych ponad 600 koncertach, jesteśmy w stanie ocenić, kiedy istnieje ryzyko i nie możemy sobie na nie nigdy pozwolić. W takich momentach, zwłaszcza gdy Dawid jest zmęczony po trasie, odmawiamy wyjścia.
Okazuje się, że nie wszyscy wielbiciele Kwiatkowskiego pogodzili się z decyzją piosenkarza i jego zespołu:
6-7 aut pełnych ludzi jechało za Dawidem na stacje. Kierowcy zupełnie nie zwracali uwagi na przepisy, do tego stopnia, że wjeżdżali na czerwonym świetle. Takie sytuacje tylko potwierdzają naszą decyzję tego dnia - opowiada wyraźnie zaniepokojony menedżer.
Po stacji, Dawid wraz z zespołem ruszyli do hotelu gdzie, jak zawsze, czekały dziesiątki fanów. Oczywiście auta ze stacji też przyjechały, ich pasażerowie cały czas krzyczeli i rzucali wulgarne hasła. Oczywiście z rana, jak sytuacja się uspokoiła, Dawid wychodząc z hotelu spotkał się ze wszystkimi fanami. Tak, jak dzieciaki zrozumiem, tak ich opiekunów czy ludzi dorosłych, którzy dają im taki przykład zupełnie nie - żali się.
Nie jest to pierwsza tego typu sytuacja i pewnie nie ostatnia, ale z naszej strony zasady się nie zmienią, a bezpieczeństwo i dobro artysty będą zawsze najważniejsze. Na przyszłość, artyści to nie zabawki, ani nie roboty działające na zawołanie - skwitował.
Współczujecie?
