Olga Frycz dzięki nazwisku po znanym i utalentowanym ojcu miała szansę na karierę aktorską. Na jej koncie próżno jednak szukać wybitnych zawodowych osiągnięć. Od kilku lat Frycz nie zagrała w żadnym filmie, za to o wiele lepiej poszło jej z szukaniem partnera.
Po kilku miłosnych porażkach celebrytka odnalazła "miłość życia" w osobie trenera tajskiego boksu. Znajomość z Grzegorzem Sobieszkiem rozwinęła się błyskawicznie. Para bardzo szybko zamieszkała razem i równie szybko Olga ogłosiła, że spodziewa się dziecka.
Celebrytka natychmiast zaczęła spieniężać swój błogosławiony stan, zakładając blog parentingowy. We wrześniu ubiegłego roku na świat przyszła córka Olgi i Grzegorza, która otrzymała imię Helena.
32-latka co chwilę publikuje na Instagramie nowe zdjęcia z dzieckiem. Ostatnie zostało zrobione podczas wypoczynku na Mazurach. Widać na nim Olgę w kajaku trzymającą małą Helenę. Niespełna roczne dziecko nie ma założonego kapoka. Przeczuwając falę negatywnych komentarzy, Frycz postanowiła od razu usprawiedliwić się w opisie.
Wigry. Dziewczyny w kapeluszach na kajaku. Lato 2019. Przysięgam, że córka miała kapok. Zdjęcie zrobione już na brzegu. Bez kapoka. Ale kapok był. Był. Był. Przysięgam - zarzekała się.
Najwyraźniej strategia pomogła, bo pod zdjęciem nie pojawiły się krytyczne komentarze, choć oczywiście opis wzbudził pewne emocje.
"Możesz sobie przysięgać, madki już tam swoje wiedzą", "Mam wrażenie, że polskie matki opanowała jakaś zbiorowa histeria", "Jakie to przykre, że trzeba się że wszystkiego tłumaczyć, bo ludzie zjedzą" - pisały internautki.
Też macie wrażenie, że "instamatki" terroryzują Instagram?