Czwarty sezon cieszącego się jak dotąd zaskakującą sławą Projektu Lady hula po antenie TVN-u od końca maja tego roku. Prowadzące tradycyjnie zapewniły, że w najnowszej edycji wystąpi "najciekawsza grupa dziewczyn", jednak po trzech sezonach mozolnych prób przekuwania ofiar patologii w damy dworu niewiele jest już w stanie nas zaskoczyć.
Być może spodziewając się, że czwarta odsłona show może wydawać się widzom nieco wtórna, producenci sięgnęli po stary, sprawdzony sposób wzbudzania kontrowersji przez wykorzystanie na wizji bezbronnych stworzeń. W ramach najnowszego odcinka uczestniczki otrzymały zadanie rozpoznania poprzez dotyk stworzeń i przedmiotów, które zostały zamknięte w niewielkich pojemnikach.
Jak można było się spodziewać, krótko po emisji na produkcję wylała się lawina krytyki.
Biedne zwierzęta, jesteście chorzy. Widać już wam na łeb pada i nie wiecie co robić. W d*pę se te łapy wsadźcie pustaki. Jakim prawem dla "show’" wykorzystujecie bezbronne zwierzęta? Brawa dla reżysera! To niby są ,"damy", a nie umiecie nauczyć ich, że zwierząt się nie wykorzystuje? Wstyd. I jeszcze się tym chwalicie co za okropieństwo - to jedynie kilka z licznych negatywnych komentarzy, które znalazły się na oficjalnym profilu TVN na Instagramie.
Co gorsza, pojawiły się doniesienia, że jedno ze zwierząt podobno nie przetrwało wizyty na planie Projektu Lady. Osoba, która twierdzi, że była obecna podczas nagrania, wyjawiła, że świnka morska miała paść z wyziębienia, przez działającą non stop klimatyzację.
A świnka morska zmarła z wyziębienia. Ktoś powinien to gdzieś zgłosić bo to jest chore - czytamy w sekcji komentarzy.
Postanowiliśmy skontaktować się z mentorką Projektu Lady, Tatianą Mindewicz-Puacz. Najpopularniejsza polska coach uspokaja nas, że zwierzęta na planie produkcji nie ucierpiały:
Zwierzęta na planie mają czasem lepszą opiekę niż ludzie i wszyscy dbają o ich komfort. Czuwają nad tym właściciele zwierzaków i fachowcy - mówi w rozmowie z Pudelkiem mentorka.