Tegoroczne wakacje Edyta Górniak rozpoczęła z ekipą Faktu, którą oprowadza po ważnych miejscach swojego dzieciństwa i wczesnej młodości. Pokazała już rodzinne Ziębice i Opole, gdzie się wychowała, głównie, jak sama wyznała, w tamtejszym amfiteatrze oraz w katedrze, w której ukrywała się przed klapsami.
W trakcie tej sentymentalnej wycieczki Edyta znienacka zatęskniła za lodami ze swojej ulubionej lodziarni w Krakowie.
Fakt chwali się, że tęsknota wystąpiła pod wpływem poniedziałkowej publikacji tabloidu. Jeśli tak, to redakcja zrobiła niezłego psikusa kierowcy gwiazdy, który musiał pokonać 300-kilometrowa trasę, żeby dowieść Edzię do lodziarni przed zamknięciem.
W poniedziałkowej gazecie napisaliśmy, że Edyta rozważa ponowną przeprowadzkę do Krakowa, bo tęskni za pysznymi lodami - pisze dumnie tabloid. Jak twierdzą nasi informatorzy, diwa artykuł przeczytała i wraz z ekipą wsiadła do swojego busa i zaczęła się dramatyczna walka z czasem. By dowieźć diwę do Krakowa, jej kierowca musiał pokonać aż 300 kilometrów.
W rozmowie z Pudelkiem osoba z otoczenia gwiazdy potwierdziła, że doszło do takiej sytuacji.
Tak, to wszystko prawda - ujawnia jej asystent.
Cóż, to i tak bliżej niż do chińskiej restauracji w Londynie, dokąd w zeszłym roku posłała asystentkę po tofu.