Od wielkiej miłości do publicznego prania brudów: trudna relacja Artura Boruca i Katarzyny Modrzewskiej (ZDJĘCIA)
Myślicie, że w końcu uda im się dojść do porozumienia?
Nie od dziś wiadomo, że show biznes rządzi się swoimi prawami, a powiązania między niektórymi celebrytami bywają momentami tak zaskakujące, że nietrudno się w nich pogubić. Chcemy zatem przypomnieć genezę relacji zwaśnionych byłych małżonków: Artura Boruca i Katarzyny Modrzewskiej, którzy ostatnio zdecydowali się na publiczne pranie brudów.
Choć małżeństwo tej dwójki rozpadło się w 2009 roku, ze względu na syna wciąż zmuszeni są utrzymywać ze sobą jako takie kontakty. Piłkarz regularnie płaci 11-letniemu Alexowi kilkanaście tysięcy złotych alimentów, które przed laty wywalczył chłopcu w sądzie ówczesny mąż Marty Kaczyńskiej. Co ciekawe, Marcin Dubieniecki i była żona Artura tak dobrze dogadywali się we współpracy prawnej, że zdecydowali się nie tylko na wspólne szemrane interesy, które skończyły się aresztowaniem przez CBA i oskarżeniami o pranie brudnych pieniędzy, ale również na ślub oraz potomstwo. Podczas gdy Katarzyna Modrzewska znalazła szczęście u boku warszawskiego adwokata, bramkarz założył rodzinę z Sarą Mannei.
Mimo udanych związków, przeszłość wciąż nie daje o sobie zapomnieć...
Artur Boruc poślubił Katarzynę Modrzewską w 2001 roku. Niestety, 8 lat później ich małżeństwo się rozpadło. Małżonkowie doczekali się syna Alexa. Chłopiec przyszedł na świat w czerwcu 2008 roku, jednakże, jak twierdzi piłkarz, nie zostawił żony w ciąży, bowiem "już rok przed ciążą byli w separacji".
Była żona piłkarza podobno jeszcze w trakcie sprawy rozwodowej mocno zbliżyła się z adwokatem, Marcinem Dubienieckim. Ówczesny mąż Marty Kaczyńskiej miał wywalczyć Katarzynie i jej synowi bardzo wysokie alimenty. Podczas trwania sprawy w sądzie Kasia i Marcin tak bardzo się ze sobą zżyli, że zdecydowali o założeniu wspólnego biznesu, by następnie zostać parą. Niestety, ich współpraca zakończyła się mało owocnie, bowiem w sierpniu 2015 roku zostali aresztowani przez CBA i oskarżeni o pranie brudnych pieniędzy.
We wrześniu 2016 roku Dubieniecki za trzymilionową kaucją wreszcie został wypuszczony z krakowskiego aresztu. Na szczęście, czternastomiesięczna rozłąka nie osłabiła wzajemnego uczucia Kasi i Marcina. Pierwsze dni wolności Marcin poświęcił na rozwiązanie swojego małżeństwa z Martą, z którą od 2012 roku pozostawał w separacji i zdecydował się na założenie rodziny z nową partnerką. Ich syn *Marcel przyszedł na świat w 2017 roku.*
Choć obecnie Artur sprawdza się w roli męża i ojca, tworząc niemal perfekcyjną rodzinę u boku Sary Boruc, co jakiś czas skomplikowane sprawy z przeszłości dają o sobie znać. Od niedawna konflikt między rodziną piłkarza a rodziną jego byłej żony przybrał na sile. Mannei oskarża byłą żonę swojego obecnego męża o utrudnianie mu kontaktów z pierworodnym synem, a Dubieniecki nazywa relację pasierba z Borucem "patologią". Oczywiście wszystko odbywa się za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Pod koniec czerwca Sara wdała się w dyskusję z fanami na temat relacji Artura z Alexem, czym wywołala istną burzę. Artur z synem nie ma kontaktu przez jego matkę, która alimenty chapie, ale od ojca izoluje - wyznała szczerze.
W obronie ukochanej błyskawicznie stanął Dubieniecki, który za pośrednictwem Twittera nazwał relacje piłkarza z pasierbem "patologią". Oberwało się również żonie Artura, bowiem Marcin zalecił Arturowi, aby "uciszył swoją WAG".
Nieco odmienne zdanie na temat kontaktów Boruca z synem ma Modrzewska. W rozmowie z Super Expressem wyznała, że serce jej się kraje, gdy widzi, jak syn, wypytywany przez kolegów o sławnego tatę, nie wie, co odpowiadać: Jest mu smutno, bo niewiele może o nim powiedzieć. Bardziej go zna z przekazów medialnych. Artur zaczął ignorować nawet jego SMS-y. Widzę, jak to zabolało Alexa, jak to przeżywa. Zerka na telefon i sprawdza, czy tata się odezwał.
W efekcie doszło do tego, że bramkarz opublikował na Instagramie zdjęcia wniosku o podwyższenie alimentów do 20 tysięcy złotych i opatrzył go obszernym opisem relacji z Katarzyną i Alexem: Dla mnie zawsze liczyło się dobro moich dzieci, więc nie biegam do tabloidów z pretensjami. Po pierwsze - nie zostawiłem żony w ciąży, już rok przed ciążą byliśmy w separacji. To tak na marginesie. Reszta to detale, które mają małe znaczenie i możecie sobie dopisać - czytamy m.in. na jego profilu.