Mijają dwa lata od premiery filmu Sztuka kochana, poświęconego życiu i karierze Michaliny Wisłockiej, kobiety, która 40 lat temu, jako pierwsza w Polsce, odważyła się przybliżyć ludziom kwestię seksualności. Budzącą kontrowersje seksuolożkę walczącą z komunistyczną władzą o uświadomienie Polaków w kwestii seksu, charyzmatycznie zagrała Magdalena Boczarska. W filmie pokazała wszystko i wzięła udział w bardzo realistycznie nakręconych scenach seksu z Erykiem Lubosem.
Aktorka często podkreśla, że traktuje swoje ciało jako narzędzie pracy i nie ma kłopotu z rozbieraniem się przed kamerą. Jak wyznała w programie Kuby Wojewódzkiego,wymaga to trochę pracy, bo "d*pa sama się nie zrobi", więc warto jednak przed pokazaniem ciała milionom Polaków, zadbać o formę.
Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś dublował moje pośladki, skoro i tak wszyscy kinie myślą, że są moje. Więc skoro ja biorę za nie odpowiedzialność, to wolę, żeby to były moje pośladki - tłumaczyła wtedy. Tak jak wypożyczam swoje emocje, tak samo wypożyczam ciało.
Boczarska wypożyczyła ciało również na potrzeby Różyczki i Pod powierzchnia, nie wspominając już o Futrze z 2007 roku, bo to stare dzieje.
Po tych doświadczeniach oglądanie własnej nagości na ekranie do tego stopnia Magdzie spowszedniało, że przestała nawet zwracać uwagę.
Nie reaguję jakoś specjalnie na moje rozbierane sceny - ujawnia w rozmowie z Faktem. Na pewno nie zakrywam oczu, kiedy widzę siebie nago na ekranie. Zdążyłam już je tak przetrawić, że nie są w stanie mnie niczym zaskoczyć. Te sceny nie powodują we mnie żadnych emocji. Oglądam je tak samo jak inne sceny w moich filmach.
_
_