Miranda Kerr nie cieszy się najlepszą prasą od kiedy rozstała się z Orlando Bloomem. Zazwyczaj mężczyzna obwiniany jest o rozpad małżeństwa, jednak w tym przypadku to modelka nie mogła powstrzymać się przed skakaniem po łóżkach znanych i lubianych bogaczy. To właśnie przez nią Orlando miał pobić się z Justinem Bieberem, który rzekomo przechwalał się przed aktorem, że udało mu się "zaliczyć" jego małżonkę.
Jak na obrotną supermodelkę przystało, Miranda nie narzekała zbyt długo na samotność. Jej ofiarą padł Evan Spiegel, młody miliarder, który dorobił się majątku na aplikacji Snapchat. Kerr nie czekała ani chwili, żeby spłodzić z bogaczem potomka. Dopiero po narodzinach małego Harta modelka zebrała się na wyznanie, że z początku nie była wcale zainteresowana swoim obecnym mężem. Jej pierwsze spostrzeżenie dotyczące Evana miało nawet dotyczyć jego wyraźnie łuszczącej się skóry. Najwyraźniej szybka kalkulacja zmieniła jednak jej nastawienie do miliardera.
Teraz Miranda postanowiła udowodnić, że nie cofnie się przed niczym, żeby tylko zapewnić sobie sukces finansowy. W ostatnim wywiadzie dla W magazine modelka porównała cery swoich dwóch synów - jednego z małżeństwa z Bloomem, a drugiego ze związku ze Spiegelem - w celu wypromowania autorskiej linii kosmetyków.
To bardzo interesujące, ponieważ mam 8-letniego syna, który ma innego tatę, Orlando Blooma, i zawsze używałam na nich produktów Kora i jego skóra zawsze była perfekcyjna. Ale mój drugi syn, którego mam z Evanem, ma skórę po swoim tacie - ubolewa piękność z wybiegów.
Więc jeśli nie jestem konsekwentna w aplikowaniu mleczka do skóry Kora (za jedyne 55 dolarów) i balsamu (za 34 dolary) oraz oliwki (za 58 dolarów) każdego dnia, wtedy jego skóra się wysusza. Ale jeśli tylko będę pamiętać o codziennej aplikacji, to jego cera będzie idealna. To niesamowite widzieć rezultaty na tak maleńkim dziecku - czytamy w dziwnie niepokojącym wywiadzie.