Szał na upiększanie się panuje już od kilkunastu lat, jednak to ostatnie lata stały się prawdziwym apogeum "klonów" na ulicach. Nie brakuje kobiet, które chcą wyglądać jak Kim Kardashian czy Angelina Jolie, uznając właśnie je za kanony piękna, ale i mężczyzn marzących o dalekim od "oryginału" wyglądzie.
W Hollywood, na które patrzy cały świat, na szczęście jest kilka przejawów normalności. Do osób ceniących swoje zmarszczki należy Linda Hamilton.
Była żona Jamesa Camerona, która popularność zdobyła rolą w Terminatorze, pojawiła się ostatnio na Comic Conie w San Diego. 62-letnia aktorka udzieliła przy tej okazji wywiadu, w którym podkreśliła, że jej skóra jest dla niej ważna i nie planuje na siłę powstrzymywać upływający czas.
Musimy sobie przypomnieć, że "skóra" to tylko słowo. Cztery litery. To taka mała część naszego życia, a tyle czasu jej poświęcamy. Nienawidzę tego. Mówiłam to już 30 lat temu. Nie rozumiem, dlaczego nie możemy być po prostu autentyczni. Wieczna młodość i wieczna uroda są przecież tak nierealne - powiedziała w rozmowie z Hollywood Reporter.
Zgadzacie się z Lindą?