Gwyneth Paltrow nie przestaje zaskakiwać. Ledwie miesiąc temu aktorka wyznała, że nie mieszka i nie planuje przeprowadzki ze swoim mężem Bradem Fulchakiem, którego poślubiła pod koniec września zeszłego roku. Amerykańska gwiazda pozwala ukochanemu spędzać w swojej rezydencji kilka nocy, ale docenia też dni, kiedy nie musi z nim obcować pod jednym dachem.
Niespełna 4 tygodnie po tym odważnym wyznaniu, Paltrow postanowiła podzielić się z fanami kolejnymi kontrowersyjnymi przemyśleniami własnego autorstwa. Tym razem skupiła się jendak na zmaganiach kobiet z menopauzą i tym, jak można sobie poradzić z utratą atrakcyjności.
Przychodzi czas, jeżeli jesteś identyfikowana jako jakiegoś rodzaju ikona seksu, kiedy myślisz sobie: "co to właściwie znaczy?". Dostajesz zmarszczek, zbliżasz się do menopauzy i to wszystko… Co dzieje się z tobą jako kobietą, kiedy nie jesteś już dłużej do wyr***ania i piękna? - zastanawiała się aktorka w trakcie środowego odcinka podcastu The Beauty Closet.
Jak się jednak okazuje, wraz z upływem lat Gwyneth zauważyła u siebie nie tylko większą ilość zmarszczek, ale też bardziej zaczęła lubić i szanować samą siebie, dzięki czemu łątwiej było jej pożegnać się z młodzieńczą aparycją.
Na szczęście, w tym samym czasie zaczynasz siebie lubić. Twoja uroda przemija, ale twoje wewnętrzne piękno zaczyna wychodzić na zewnątrz. Dzieje się taka śmieszna zamiana - zaznaczyła multimilionerka.
Co prawda bardziej złośliwi mogą stwierdzić, że na godne starzenie się mogą pozwolić sobie jedynie bogacze. Karnet na siłownię Gwyneth kosztuje ją bowiem 3800 złotych miesięcznie, podczas gdy jej fanki z Wielkiej Brytanii musiały ostatnio zapłacić prawie 30 tysięcy złotych za dwa dni pobytu w hotelu, gdzie marka prowadzona przez Paltrow prowadziła ekologiczne warsztaty i panele dyskusyjne o życiu w zgodzie z naturą.
Zgadzacie się z filozofią Gwyneth, czy może radzicie jej wreszcie zejść na ziemię?