Życie ze znanym nazwiskiem, które odziedziczyło się po rodzicach może bywać przytłaczające. Oczekiwania wobec "dzieci gwiazd" zawsze są wysokie, zwłaszcza, jeśli rodzice dużo osiągnęli w swoim fachu.
Pociechy znanych i lubianych mają jednak przewagę nad tymi bardziej "anonimowymi" jeśli chodzi o start w show biznesie. Dzięki pracy rodziców mogą korzystać z przywilejów, które nie są dane tym bez rozpoznawalnego nazwiska.
Niewątpliwie z pozycji rodziców korzysta Helena Englert, która podobnie jak mama i tata marzy o aktorstwie. Beata Ścibakówna załatwiła córce rolę w filmie, w którym sama grała, a w Diagnozie zagrała córkę bohatera odgrywanego przez Jana Englerta.
Helena dostała się do wymarzonej szkoły aktorskiej w Nowym Jorku, jednak okazuje się, że starania przypłaciła czymś na kształt załamania nerwowego. Na instatory napisała:
Ostatni rok był bardzo ciężki. Prawdopodobnie najbardziej wyczerpujący i stresujący jaki kiedykolwiek przeżyłam. Składałam aplikacje na studia, musiałam zdać maturę, zmieniłam szkołę, a w międzyczasie pracowałam (...) Czasami bywałam nieszczęśliwa, czasami było mi wszystko jedno. Najstraszniejsze było to, że w pewnym momencie straciłam kontakt z emocjami.
Dalej 19-latka tłumaczy, że nauczyła się być szczęśliwa i cieszy się Polską, zanim wyjedzie do Nowego Jorku:
Chodzę ulicą i nie mogę przestać się uśmiechać. Nie śpię, dużo pracuję, wychodzę z przyjaciółmi i chłonę Polskę, zanim mi jej zabraknie.
Współczujecie czy zazdrościcie?