Ostatnie tygodnie były dla Anny Wendzikowskiej przede wszystkim czasem intensywnych podróży, które oczywiście skrzętnie relacjonowała w mediach społecznościowych. Nic więc dziwnego, że instagramowy profil Ani po brzegi wypełniony jest pięknymi zdjęciami z najdalszych zakątków świata. W te wakacje żądna wrażeń celebrytka zdążyła już odwiedzić Malediwy, Miami oraz Bahamy.
Zdaje się, że Wendzikowska na chwilę obecną ma już dość ciągłego życia na walizkach. Kilka dni temu pokusiła się nawet o stwierdzenie, że wakacje z dziećmi to bardzo ciężka praca. Obecnie Ania przebywa w stolicy, skąd również stara się regularnie informować, co się u niej dzieje za pośrednictwem Instagrama. W związku z 75. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego 37-latka, idąc tropem kolegów i koleżanek z branży, pokusiła się o nawiązujący do wydarzenia post. Na swoim profilu zamieściła fotografię z córkami zrobioną na Cmentarzu Powązkowskim, którą opatrzyła obszernym podpisem:
Zrobiłam to zdjęcie na cmentarzu, przyznaję się - zaczyna niepewnie Ania i przechodzi do tłumaczeń, dlaczego właściwie zdecydowała się na sesję w tak nietypowym miejscu:
Chcę, żeby dziewczyny pamiętały, że od małego uczestniczyły w tym, co moim zdaniem jest najważniejszym wydarzeniem w życiu stolicy w ciągu roku - obchodach rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Wiem, że nie będą pamiętać… może zdjęcia im przypomną? Wiem, że nie rozumieją, o co chodzi. Na to przyjdzie czas. Na razie po prostu jesteśmy. Razem, rodzinnie, 1 sierpnia o 17, zawsze na wojskowych Powązkach. Tośka po raz pierwszy! Bo to dla mnie ważne. Lubię patrzeć na ludzi, starych i młodych, Warszawiaków, którzy tego dnia jednoczą się, żeby wspólnie pamiętać i wspólnie oddać hołd. Nie chcę, żeby to brzmiało jakoś patetycznie, ale historia Powstania to historia mojego miasta i historia mojej rodziny - skwitowała.
Mimo wytłumaczenia pobudek, którymi się kierowała, pod postem dziennikarki błyskawicznie rozwinęła się żywa dyskusja. Część internautów była zniesmaczona zdjęciem wykonanym na cmentarzu:
"Niestosownie... ale selfie musi być. Smutne bardzo", "Oczywiście, piękna lekcja, jeśli zabiera Pani dzieci od małego w tak ważne miejsca i przekazuje historię, ale nie trzeba tego pokazywać na Instagramie. Nie trzeba robić sobie selfie, bo to akurat niczego wartościowego ich nie nauczy", "A mnie się wydaje, że wystarczy opowiedzieć dzieciom historię, że, jak były małe, to były z mamą w tym miejscu. Nigdy nie zrozumiem, jak można robić zdjęcia na cmentarzu. Straszne czasy nastały" - czytamy pod postem.
Na odpowiedź dotkniętej zarzutami fanów Ani nie trzeba było długo czekać:
Moja córeczka zapytała mnie dzisiaj w rozmowie: "mamo, a co to jest norma?" I próbowałam jej wytłumaczyć, że dla każdego "normalne" to coś zupełnie innego. Podobnie jest z tym co "wartościowe". To pojęcie względne, więc, z całym szacunkiem, ale proszę mnie nie uczyć, które z rzeczy, które pokazuję dzieciom, są wartościowe, a które nie. Bo skąd to Pani niby wie? - odpowiedziała jednej z krytykujących ją internautek.