Beverly Hills 90210 to jeden z największych serialowych hitów lat 90. Historie bogatych i rozpieszczonych nastolatków z zapartym tchem śledzili widzowie na całym świecie. Dzisiaj w nocy, po 19 latach od zamończenia emisji kultowej produkcji, widzowie mogli zobaczyć pierwszy odcinek reaktywowanej serii. W nowej wersji pojawiła się śmietanka ze starej obsady: Tori Spelling, Brian Austin Green i Shannen Doherty.
Fanów i twórców serialu zszokowała wiadomość o nieoczekiwanej śmierci Luke'a Perry'ego, odtwórcy roli Dylana McKaya. Pod koniec lutego gwiazdor przeszedł rozległy udar, a jego niesamowitą osobowość i charyzmę upamiętnili w mediach najbliżsi przyjaciele z planu.
Okazuje się, że tragiczne wydarzenia zmotywowały Shannen Doherty do przyjęcia roli w nowej wersji Beverly Hills. Na konferencji serialu zdradziła, że nie chciała wchodzić drugi raz do tej samej rzeki:
Nie miałam zamiaru tego robić. Nie mam nic przeciwko, ale wiedziałam, ze produkcja doskonale poradzi sobie beze mnie. Nie byłam potrzebna. W tamtym momencie nie chciałam tego robić - przyznała.
Sytuacja zmieniła się po śmierci Perry’ego. Aktorka, która niedawno wygrała walkę z rakiem, swoim występem w serialu postanowiła uhonorować zmarłego kolegę z planu:
Kiedy Luke zmarł, sytuacja diametralnie się dla mnie zmieniła i czułam, że to doskonała okazja, aby go uhonorować. Cieszę się, że podjęłam tę decyzję. Wybraliśmy się razem w tę niesamowitą podróż i musieliśmy poradzić sobie ze stratą kogoś, kto tak wiele dla nas znaczył - podsumowała.
Będziecie oglądać?
_
_
