Trzeba przyznać, że w ostatnim czasie politycy PiS-u są coraz bardziej zmotywowani w walce o "kultywowanie tradycji oraz wartości chrześcijańskich".
Jak donosi serwis Gazeta.pl, poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Dolata zażądał od ministra kultury Piotra Glińskiego i ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego, aby usunąć z przestrzeni publicznej określenia, które - przynajmniej jego zdaniem - "przywołują czasy komunizmu".
Terminy, które wywołują u Dolaty nieprzyjemne skojarzenia, to.... "przed naszą erą" i "naszej ery", które można znaleźć w praktycznie każdym podręczniku do historii czy opisie wystawy muzealnej. Polityk poprosił, aby określenia "p.n.e." i "n.e." w trybie natychmiastowym zniknęły zarówno z przestrzeni publicznej, jak i opisów zbiorów, publikacji i opracowań towarzyszących muzealnym wystawom, z programów nauczania, podręczników szkolnych oraz "innych materiałów dydaktycznych". Zaznaczył też z dumą, że "choć od upadku komunizmu w Polsce minęło już trzydzieści lat, to dopiero za rządów Prawa i Sprawiedliwości nastąpiło przyspieszenie procesu dekomunizacji".
W ostatnich latach z przestrzeni publicznej, mimo oporu części samorządów, znikają ostatnie nazwy ulic i pomniki - relikty i symbole komunizmu - podkreślił.
"Kontrowersyjne" terminy powinny być w mniemaniu Dolaty zamienione na "przed Chrystusem" i "po Chrystusie" lub "Anno Domini".
Ich wprowadzenie w czasach PRL było ważnym z punktu widzenia komunistów elementem sowietyzacji Polski - zaznaczył Dolato. Władze komunistyczne pozbyły się określeń, które dziś powinno się przywrócić: Chodzi o terminy "przed Chrystusem" i "po Chrystusie" lub "Anno Domini". Komuniści bowiem wprowadzając nową nomenklaturę nie wyznaczyli innego roku pierwszego niż narodzenie Jezusa Chrystusa. Warto podkreślić również, że stosowanie terminów "przed Chrystusem" i "po Chrystusie" jest oczywistością w ogromnej większości krajów Europy Zachodniej, Ameryki Północnej i Południowej, czy w Australii.
Na koniec poseł zaznaczył, że zmiany te wprowadzono też w Czechach, na Słowacji i Węgrzech, czyli krajach które były "silniej zsowietyzowane niż Polska". Poseł PiS w swoich interpelacjach twierdzi, że wprowadzenie zmiany byłoby "przejawem wyrazu szacunku do tradycji oraz tożsamości kulturowej" i "zmianą przywracającą normalność w tej kwestii".