Karol Strasburger i jego o 37 lat młodsza menedżerka Małgorzata Weremczuk w zeszłym roku potwierdzili, że ich znajomość wykroczyła poza relacje służbowe. Zakochany 72-latek, idąc śladem chociażby Apoloniusza Tajnera, nie zamierzał zwlekać ze sformalizowaniem związku. Zatem kilka dni temu, Karol i Małgosia stanęli na ślubnym kobiercu. W tym szczególnym dla nich dniu towarzyszyli im m.in. Robert i Monika Janowscy oraz Tomasz Stockinger.
Świeżo upieczona żona zdecydowała się udzielić wywiadu, w którym ubolewa, że nie wszyscy są w stanie uszanować dzielącą ich dużą różnicę wieku:
Nie każda 35-latka jest taka sama i nie każdy 72-latek jest "dziadem", jak hejterzy lubią określać Karola w internecie - żali się kobieta. Nie lubię, kiedy traktuje się mnie stereotypowo. Po 13 latach znajomości, 10 latach przyjaźni wydaje mi się, że ludzie pobierają się z miłości, a nie po to, żeby mieć dziecko. To miał być progres w naszym związku. Nie mamy niczego na celu, chcemy po prostu być razem. Nie zrobiłam tego, jak piszą niektórzy, dla sławy czy pieniędzy. Nie jesteśmy parą, która o swojej miłości opowiada w programach śniadaniowych - tłumaczy pani Strasburger na łamach Super Expressu.
Małgorzata odniosła się też do tematu intercyzy:
W kwestii intercyzy mam do powiedzenia jedno. W naszym teamie oboje pracujemy i oboje zarabiamy. To związek, nie układ. To uczciwa relacja, w której umówiliśmy się bez zbędnych formalności na pewne zasady, i w której to nie papier, a zaufanie jest wartością! - zapewnia i dodaje, że organizując ślub nie dostali niczego za darmo:
Cały ślub sfinansowaliśmy sami, a firmy i osoby, które oznaczyliśmy w materiałach na Facebooku, pojawiają się tam z powodu naszej wdzięczności i gestu docenienia poziomu oraz jakości współpracy. Niestety, zasmucę wszystkich prześmiewczo komentujących, że nie dostaliśmy od żadnej z tych osób/firm prezentu, nie była to współpraca ani reklamowa, ani barterowa - dodaje Małgorzata Weremczuk.
Według żony Karola Strasburgera sformalizowanie związku było też pewnym ułatwieniem w ich wspólnym życiu:
Życie na kocią łapę nie jest łatwe w wielu sytuacjach życiowych, o czym doskonale wiedzą wszystkie pary, które żyją w taki sposób - wyznaje. Życzę innym parom, by tworzyły taki związek jak nasz. By byli tak zakochani, by chodzili po domu za rękę, by tworzyli wspólnie swoją codzienność, by mieli wspólne pasje, tak jak my. U nas nie ma samotności we dwoje, jesteśmy jednością. Docieraliśmy się i dzięki temu zdecydowaliśmy się na ślub.