Dominika Tajner i Michał Wiśniewski przygotowują się do rozwodu. Choć, jak sami twierdzą, nie żywią do siebie urazy, celebrytka nie zamierza zachowywać nazwiska po byłym mężu. Lider "Ich Troje" nie był podobno zadowolony z decyzji byłej partnerki, ale celebrytka uznała, że jej nazwisko w zupełności jej wystarcza.
Zobacz: Dominika Tajner pozbędzie się nazwiska Wiśniewskiego? "Moje jest na tyle ładne, że mi wystarczy"
W niedzielę Dominika gościła na kanapie Dzień dobry TVN, gdzie zwierzyła się z walki z depresją, a także zdradziła, jak wyglądają jej plany na przyszłość.
Zaczyna się wszystko uspokajać, ja jestem spokojna, szczęśliwa - zaczęła Dominika. Po prostu kumulacja wszystkiego, i to nawet nie wydarzeń z tego roku, tylko wcześniejszych. Gdy byłam menadżerką Michała, to wzięłam chyba za dużo na siebie. Udźwignęłam, ale gdzieś to zdrowiem musiałam przypłacić - wyznała w śniadaniówce.
Na szczęście, celebrytka znalazła w sobie dość siły, żeby szukać pomocy:
Jak już zaczęłam czuć, że nie mogę tego kroku zrobić, że mam jakieś wewnętrzne lęki o poranku, stwierdziłam: "Nie, no dobra, idę do psychiatry, może zwariowałam". Zdiagnozował mnie, a potem to już jest praca, praca, praca. Naprawdę da się wyjść z najgorszych stanów - zapewnia Dominika, która zdradziła, że zamierza zostać coachem i dzielić się z innymi kobietami swoim doświadczeniem.
Niestety, w tych trudnych chwilach Dominika nie mogła liczyć na wsparcie męża.
Miałam tatę, mamę, brata wiadomo. Natomiast jeśli chodzi o Michała, to nie obwiniam go, że on tego nie rozumiał. On zawsze mówił, że takie choroby to są wymyślone choroby. Po prostu on tego nie rozumie, nie przyjmuje i takich ludzi też jest cała masa.
Tajner-Wiśniewska opowiedziała również, jak odbiła się od dna:
To było takie pikowanie. Zaczęło się od śmierci mojej babci, później ta sytuacja z rozwodem, no i później Maks w szpitalu - wspominała traumatyczne wydarzenia ostatnich miesięcy. Szłam w dół, ale gdy mój syn trafił do szpitala, to zaczęłam się odbijać. To było traumatyczne wydarzenie, 4 dni był w śpiączce, nie wiadomo było, czy się wybudzi. Straszne przeżycie, nie życzę największemu wrogowi - wyznała.
Siedziałam w szpitalu, jak on był jeszcze nieprzytomny i mówiłam: "Ktoś chyba na mnie klątwę rzucił". Dlatego jak on wyszedł z tego szpitala bez szwanku, to znowu się poczułam silna i szczęśliwa wewnętrznie. To był moment odbicia, bo zmieniłam swoje priorytety. On jest dla mnie najważniejszy, a także zdrowie moich najbliższych. Nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia - mówiła motywująco na kanapie śniadaniówki.
Tajner zdradziła również, czy jest otwarta na znalezienie nowej miłości:
Oczywiście, że jestem otwarta. Przyjaciele swatają, ale nie robię nic na siłę - wyznaje. Oczywiście, że fajnie by było kogoś mieć, ale teraz na pewno więcej rozwagi będę wkładać w wybranka. To raz, a dwa - jak ma przyjść, to samo przyjdzie. Akurat w tych tematach nie ma co przyśpieszać.
Myślicie, że już niebawem znajdzie ukojenie w ramionach innego mężczyzny?