Od początku swojej przygody z brytyjską rodziną królewską Meghan Markle udowadnia, że sprawy ekologii nie są jej obojętne. Kilka miesięcy temu media donosiły, że dbająca o środowisko księżna kazała pomalować pokój swojego pierworodnego farbą nasączoną olejkami z eukaliptusa i rozmarynu, a także o tym, że małemu Archiemu rozpisano specjalną dietę pozbawioną wszelkich produktów odzwierzęcych. Co więcej, w wywiadzie, który ukazał się w wydaniu Vogue’a, którego Markle była gościnną redaktorką, Harry oznajmił, że nie zamierzają mieć więcej dzieci. Swoją decyzję rodzice Archiego uargumentowali chęcią ochrony środowiska.
Z okazji 38. urodzin, które księżna obchodziła 4 sierpnia, wybrała się wraz z mężem i synkiem na Ibizę, by następnie udać się na południe Francji, a dokładnie do Nicei. Sussexowie podróżowali prywatnym odrzutowcem. Portal The Sun podaje, że ich urodzinowa wycieczka przyczyniła się do emisji… siedmiokrotnie większej dawki dwutlenku węgla, niż gdyby zdecydowali się na lot zwykłym samolotem. Sama podróż do Francji wyniosła ich ponoć około 95 tysięcy złotych.
Książęcej parze momentalnie zarzucono hipokryzję. Sytuację skomentował nawet Aaron Kiely, rzecznik międzynarodowej organizacji ekologicznej Friends of the Earth. Mężczyzna stwierdził, że wszyscy mogą robić, co chcą, jednak każdy powinien praktykować to, co sam głosi: Mówią piękne i poruszające słowa na temat troski o środowisko, a później lecą na wakacje prywatnym samolotem...
Jak myślicie, co Meghan i Harry mają na swoje usprawiedliwienie?