Anna Puślecka od lat funkcjonuje w mediach jako dziennikarka i producentka. Mimo wielu sukcesów zawodowych jej życie prywatne od jakiegoś czasu dalekie jest od ideału. Wszystko z powodu zmagań z rakiem piersi, o którym dziennikarka poinformowała opinię publiczną w maju. Do poważnej choroby przyznała się w niezwykle emocjonalnym poście na Instagramie.
Anna Puślecka nie ukrywa, że jej sytuacja jest wyjątkowo trudna. Potrzebny jej lek nie jest refundowany w Polsce, przez co koszt rocznej terapii szacuje się na ponad 140 tysięcy złotych. W otwartym liście do Ministra Zdrowia tym samym stwierdziła wprost, że jest to skazywanie jej na przedwczesną śmierć. Co ciekawe, rybocyklib, bo o nim mowa, jest refundowany w całej Europie. Poza Polską.
Jedyną nadzieją na życie jest dla mnie nowoczesny, antynowotworowy i antyprzerzutowy lek, którego substancja czynna nosi nazwę RYBOCYKLIB. Lek, który w Polsce nie jest refundowany. Panie Ministrze, zapewne Pan wie, że rybocyklib jest refundowany w CAŁEJ UNII. Całej, poza Polską… Panie Ministrze, czy zdaje sobie Pan sprawę, że nie podejmując decyzji o refundacji leku, odbiera Pan mnie i tysiącom Polek, matek, córek, żon, partnerek, szansę na życie! - napisała Anna Puślecka w emocjonalnym poście.
Okazuje się, że Ministerstwo Zdrowia odpowiedziało na apel Puśleckiej, jednak ich odezwa była niezwykle wymijająca. W rozmowie z tygodnikiem Newsweek Anna Puślecka przyznaje, że Ministerstwo wydało w tej sprawie komunikat, w którym poinformowali jedynie, że prace nad wprowadzeniem leku trwają. Oprócz tego, nawet jeśli lek będzie refundowany, to dziennikarka nie będzie miała szansy go otrzymać...
Ministerstwo wydało jedynie komunikat, że prace nad wprowadzeniem leku trwają. Ponoć we wrześniu ma trafić na listę refundowanych, ale - jak słyszałam - byłby dostępny tylko w pierwszym rzucie leczenia. (...) Kobiety, które wcześniej dostały chemię, automatycznie zostaną odcięte od możliwości otrzymania tego leku w ramach refundacji. W tej grupie jestem też ja - wyjaśnia Puślecka w rozmowie z Newsweekiem.
Dziennikarka nie ukrywa, że jest już zmęczona walką o możliwość powrotu do zdrowia. Wyznała, że jeśli ministerstwo nie zmieni swojej polityki, to jest gotowa zrzec się polskiego obywatelstwa. Wszystko po to, aby przyjąć obywatelstwo innego kraju, w ktorym rybocyklib jest refundowany dla wszystkich chorych. W ten sposób otrzyma przynajmniej szansę na powrót do zdrowia.
Czas nie jest moim sprzymierzeńcem. Jeśli odmówi mi się dostępu do leku, rozważam rozpoczęcie starań o zmianę obywatelstwa. W Polsce się urodziłam, wychowałam i wykształciłam, tu pracuję, kocham Polskę. Ale jeśli mój kraj nie daje mi szansy na życie, to będę zmuszona to zrobić - skwitowała Puślecka.