Na początku sierpnia Polską wstrząsnęła wiadomość o samobójstwie byłego młodzieżowego mistrza świata WBC. Jak stwierdziła wówczas służba więzienna, Dawid Kostecki miał powiesić się na pętli z prześcieradła.
Choć wstępna sekcja zwłok nie wykazała, by do śmierci mężczyzny przyczyniły się osoby trzecie, w zeszłym tygodniu Gazeta Wyborcza ujawniła szokujące fakty, które rzucają zupełnie nowe światło na zagadkową sprawę. Okazało się, że na szyi Dawida odkryto dwa małe nakłucia, których nie wykryto przy pierwszej obdukcji. Z tego powodu rodzina zmarłego podjęła decyzję o przesunięcie daty pogrzebu, a mecenas Roman Giertych, który pełni funkcję pełnomocnika rodziny sportowca, złożył wniosek o ponowną autopsję i zmianę kwalifikacji w śledztwie na podejrzenie o zabójstwo. Mimo to, Prokuratura Krajowa wykluczyła możliwość przeprowadzenia kolejnej sekcji, twierdząc, że niepokojące doniesienia o tym, że Kostecki mógł paść ofiarą gangsterskich porachunków są "perfidią i brakiem empatii wobec członków rodziny zmarłego".
Jak się okazuje, Giertych nie jest przekonany, co do decyzji prokuratury i nie zamierza się poddawać. W czwartek za pośrednictwem Twittera zamieścił wpis, w którym otwarcie powątpiewa w decyzję biegłych i szczegółowo opisuje obrażenia poniesione przez Dawida:
Na ciele Dawida Kosteckiego w czasie sekcji zwłok ujawniono sińce wielkości pięści, otarcia ramion, grzbietu, karku, rąk i nóg - wymienia prawnik. Pytam publicznie: na jakiej podstawie biegli postawili tezę, że nie było śladów walki? I co najważniejsze: dlaczego ślady nakłuć zauważone przez (1/2) - czytamy na profilu prawnika.
W komentarzach pod swoim wpisem 48-latek mógł liczyć na wsparcie internautów:
"Nie odpuszczaj Pan tej sprawy, bo ewidentnie wskazuje że coś tu nie gra", "Może Pan wyjaśnić komu mogło zależeć na śmierci i dlaczego?", "Tuszowanie" - czytamy.
Myślicie, że sprawa śmierci Kosteckiego rzeczywiście może być znacznie bardziej skomplikowana?