Od kilku lat Kamil Durczok, delikatnie mówiąc, nie ma dobrej passy. Niedawno media zelektryzowała informacja o tym, że prowadził samochód pod wpływem alkoholu i jadąc autostradą, uderzył w jeden z pachołków rozdzielających jezdnię. Sąd zadecydował, że do czasu wyjaśnienia sprawy Kamil będzie mógł pozostać na wolności za poręczeniem majątkowym w kwocie 100 tysięcy złotych.
To już kolejna afera z udziałem Durczoka. W 2015 roku wybuchł skandal w związku z podejrzeniem o mobbing i molestowanie w redakcji Faktów. Skompromitowany dziennikarz procesował się z tygodnikiem Wprost, który sugerował, że Durczok nadużywał władzy. W podobnym tonie pisał o Kamilu Newsweek.
Podczas medialnej burzy Kamil mógł liczyć na wparcie byłej żony, Marianny Dufek. Gdy sytuacja się uspokoiła, ich drogi się rozeszły. Ostatnio jednak o Mariannie znów jest głośno za sprawą informacji, do jakich dotarł portal TVP Info.
Jak wynika z ustaleń stacji, w 2009 roku Kamil miał podrobić podpis Marianny pod "wekslem własnym" o wartości 2 milionów franków szwajcarskich. Po dziesięciu latach bank zwrócił się do byłej żony dziennikarza o spłatę zobowiązania. Ta zaprzeczyła, jakoby kiedykolwiek podpisywała taki weksel lub w ogóle widziała go na oczy.
W nowym numerze Newsweeka pojawił się artykuł, w którym napisano, że Dufek "oskarża byłego męża o sfałszowanie jej podpisu". Marianna postanowiła odnieść się do tego na Facebooku. W swoim wpisie podkreśla, że "nie oskarżyła, a jedynie zawiadomiła prokuraturę".
Nie komentuję wyroków Sądów ani spraw toczących się w Prokuraturze. Nie mogę jednak zgodzić się z tym, że tygodnik Newsweek, który chce uchodzić za opiniotwórczy, pisze nieprawdę. Nikogo nie oskarżyłam. Broniąc swoich interesów i działając zgodnie z obowiązkiem prawnym, zawiadomiłam prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa podrobienia mojego podpisu. W śledztwie mam status osoby poszkodowanej. Gazeta nie zapytała mnie zgodnie ze standardami o to i formułuje kłamliwe tezy - napisała była żona Durczoka.
Przypomnijmy, że za tego typu fałszerstwo kodeks karny przewiduje w karę od 5 do nawet 25 lat więzienia.
Jaki finał tej sprawy przewidujecie?