Ruch "body positive" nie tylko zdominował Instagram, ale i zapoczątkował pewnego rodzaju rewolucję w świecie show biznesu. Jest to nurt, który złamał stereotypy i wylansował trend na akceptację własnego ciała, czego efektem jest to, że w sieci znacznie częściej niż kiedyś możemy oglądać osoby, które swoim wyglądem znacznie odbiegają od przyjętych standardów.
Okazuje się, że stosunek społeczeństwa w kwestii akceptacji swojego ciała nie do końca podoba się Lizzo, a właściwie Melissie Jefferson. Amerykańska raperka w najnowszym wywiadzie zwróciła uwagę na podwójne standardy, które zauważa w kwestii chwalenia się swoim ciałem. Artystka nie widzi niczego odważnego w tym, że chętnie pokazuje się w skąpych strojach kąpielowych, zupełnie nie bacząc na swoją tuszę:
Gdyby na billboardzie pojawiła się Anne Hathaway w bikini, nikt nie nazwałby jej zdjęć odważnymi - stwierdziła wyraźnie poirytowana w rozmowie z Glamour.
Piosenkarka zapewnia, że w jej zachowaniu nie ma niczego nadzwyczajnego:
To dziwne, kiedy ludzie patrzą na moje ciało i mówią: "O mój Boże, ona jest taka odważna". Nie, nie jestem. Nic mi nie jest. Jestem sobą, jestem po prostu seksowna - tłumaczy i dodaje: Nie podoba mi się, kiedy ludzie myślą, że trudno mi postrzegać siebie jako piękną.
Choć 31-latka zdaje sobie sprawę, że media społecznościowe pomogły na nowo zdefiniować i urozmaicić standardy piękna, to według niej w dobie Internetu każdy samodzielnie może znaleźć w sieci kogoś podobnego do siebie:
Teraz mamy Internet, więc jeśli chcesz zobaczyć kogoś, kto wygląda tak jak ty, wejdź w Google i po prostu coś wpisz. Wpisz na przykład: "niebieskie włosy" czy "grube uda", a znajdziesz siebie. To właśnie zrobiłam, by odnaleźć w sobie piękno.
W wywiadzie Lizzo wyraziła nadzieję, że społeczeństwo będzie zmierzać ku pokazywaniu indywidualności.
Zróbcie dla mnie miejsce. Zróbcie miejsce dla pokolenia artystów, którzy naprawdę nie boją się kochać własnego ciała. Oni tutaj są i chcą być wolni - skwitowała.